- Mogły być cztery bramki, nie udało się, ale z trzech też się bardzo cieszę. Zwłaszcza, że to mój pierwszy hat-trick w Ekstraklasie. Wcześniej udało mi się strzelić go tylko w czwartej lidze grając w ŁKS-ie - powiedział schodząc z murawy bohater dzisiejszego spotkania. - Pierwszą bramkę dedykuję żonie, drugą mamie, a trzecią kibicom. - Przed meczem czuliśmy stres, pamiętaliśmy o dwóch ligowych porażkach, chcieliśmy zmazać plamę tych dwóch wcześniejszych meczów oraz zakończyć ten rok wygraną. Bardzo się cieszymy, że nam się udało - przyznał Rafał Boguski, który hat-tricka na pewno dobrze zapamięta. - Spotkanie na długo zapadnie w pamięć, bo teraz kilka miesięcy przerwy - śmieje się Rafał. - Nie był to mój super mecz, jedynie wykorzystałem okazje, które miałem. Mogliśmy strzelić jeszcze kilka bramek, ale nie był to nasz najlepszy mecz - uczciwie przyznaje zawodnik. - Było to moje najbardziej efektowne spotkanie, jeśli chodzi o skuteczność. Ale zdarzały się lepsze w moim wykonaniu, chociaż nie strzelałem bramek. Czy stało się coś, co nagle zmieniło nieśmiałego i wolącego podawać do kolegów Rafała Boguskiego w pewnego siebie egzekutora? - Też chciałbym wiedzieć co się stało, że dzisiaj strzeliłem aż trzy bramki. Na pewno miałem dobre okazje, dużo szczęścia i to zadecydowało - uważa "Boguś", który szczególnie przy pierwszej bramce popisał się ogromnym spokojem, mimo asysty zawodników Odry. - Na szczęście byłem trochę szybszy od obrońców i piłka wpadła do siatki. Przy drugiej bramce uderzyłem piłkę ramieniem, a przy trzeciej bardzo dobrze dograł mi Marek Zieńczuk. Zwycięstwo w drugiej połowie meczu z Odrą poprawia nastroje kibicom oraz ogólną atmosferę wokół klubu. - Gdyby dzisiaj nie było trzech punktów, to w niezbyt dobrych nastrojach rozjeżdżalibyśmy się na urlopy - przyznaje Boguski, który na spokojnie podchodzi do tekstów medialnych spisujących Wisłę na stratę w walce o mistrzostwo Polski. - Była w nas chęć pokazania, że nie jesteśmy słabi, że potrafimy grać w piłkę, chcieliśmy to udowodnić. Na chwilę obecną mamy tyle samo punktów co lider, czekamy na wyniki sobotnie i niedzielne. Jedziemy odpocząć, a od stycznia będziemy walczyli o koronę - zapewnia. Jednak sam Boguski nie odpocznie tak szybko. Najpierw czeka go zgrupowanie reprezentacji naszego kraju. - Będę miał jeszcze tydzień trochę bardziej wytężonej pracy. Ale najpierw dwa dni odpoczynku, w poniedziałek będziemy lecieli. Mam nadzieję, że dobrze zregeneruję siły i będę mógł pokazać się trenerowi Beenhakkerowi z dobrej strony. Tam nie będzie odstawiania nóg, trzeba będzie dać z siebie 100 procent na treningach i pokazać, że należy się miejsce w reprezentacji. A po przerwie zimowej dobrą dyspozycję udowadniać w klubie z Reymonta. - Na razie nie można mówić, że obudził się we mnie snajper. Jest ostatnia kolejka roku, nie wiadomo co będzie na wiosnę, czy będę grał... Na razie strzeliłem trzy bramki, jeśli potwierdzę tą skuteczność wiosną to będzie można tak mówić - podkreśla Boguski w swoim stylu.