- Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co się z nami dzieje. Jeżeli będziemy tracić bramki w taki sam sposób jak w spotkaniu z Polonią to trudno będzie o zwycięstwa. Pierwszy gol padł po rzucie rożnym. Był ogromny tłok w polu karnym, a zawodnik mający 170 centymetrów umieścił piłkę w siatce - przyznał Bartosz Ława. - W drugiej połowie po zdobyciu bramki opanowaliśmy sytuację, dążyliśmy do wyrównania. Polonii wystarczyło przeprowadzić pierwszą akcję, by podwyższyć prowadzenie na 3:1. Dostaliśmy porządnego "dzwona" i było pozamiatane - dodał lider gdyńskiej drużyny.