Wisła Płock będzie grała w Orange Ekstraklasie zamiast drugiej lidze. Tak postanowiła Komisja Odwoławcza PZPN, która nie zgodziła się przyznać Ruchowi Chorzów licencji na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nieszczęście jednych stało się radością drugich. Tak jak w przypadku Piotra Bani, który odchodząc z Cracovii spodziewał się, że przynajmniej sezon spędzi na zapleczu ekstraklasy, a okazało się, że nie doznał sportowej degradacji. INTERIA.PL- Jak w Płocku przyjęto wiadomość o tym, że Wisła zagra jednak w Orange Ekstraklasie? - Szczerze mówiąc nie spodziewano się takiej decyzji, ale zawsze lepiej jest występować w pierwszej lidze niż drugiej. - Czy na pewno nie domyślaliście się, że coś takiego może nastąpić? - W stosunku do Ruchu to nie. Mówiło się o innych klubach, które miały problemy. Prawdę mówiąc osobiście nie zastanawiałem się nad tą sprawą, tym jest to milsze. - Czy drużyna będzie gotowa do gry w Orange Ekstraklasie? - Zespół był budowany, aby wywalczyć w tym sezonie awans. Kilku zawodników odeszło, kilku przyszło i teraz najważniejsze jest, aby zespół się zgrał. Moim zdaniem powinniśmy sobie jednak poradzić w Orange Ekstraklasie. - Wisła przejmie terminarz Ruchu, więc już w drugiej kolejce wróci pan na Kałuży, by zagrać przeciwko Cracovii. - Szkoda tylko, że mecz odbędzie się bez udziału publiczności, spotkanie będą mogli zobaczyć tylko najbliżsi zawodników. - Jak pan podejdzie do tego pojedynku, bądź co bądź, przez wiele lat grał pan przecież w "Pasach" i był nawet kapitanem zespołu? - Będę grał, jak najlepiej potrafię dla mojego nowego zespołu. Nie chciałbym przed meczem podgrzewać atmosfery, ale spodziewam się, że dostanę sporo telefonów dotyczących mojego przejścia z Cracovii do Wisły. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca, INTERIA.PL