Rutkowski udzielił wywiadu klubowej telewizji LechTV, w którym odniósł się do aktualnych rzeczy dotyczących mistrza Polski. Przede wszystkim zaś - sprawy transferów, głównie Roberta Lewandowskiego. Król strzelców Ekstraklasy miał trafić do zespołu z Bundesligi za ok. pięć milionów euro, przeszedł nawet badania medyczne w Dortmundzie i uzgodnił warunki kontraktu z Borussią. Na razie do porozumienia nie doszły jednak kluby, choć dziennik "Bild" podał, że problem leży na linii Lech - zawodnik i jego menedżer. Poznański klub nie chciałby bowiem, by w kwocie transferowej znalazła się prowizja dla Lewandowskiego i jego menedżera Cezarego Kucharskiego. - Jesteśmy blisko dogadania się z Borussią. Zostało kilka szczegółów, których uzgadnianie idzie nam bardzo ciężko. Summa summarum myślę jednak, że Robert przejdzie do Borussi - uważa Rutkowski, którego zdaniem będzie to najwyższy transfer nie tylko w historii Lecha, ale i całej polskiej piłki. Właściciel Lecha uważa, że Lewandowski spokojnie poradzi sobie w Dortmundzie. - Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. To zawodnik, który fenomenalnie rozwinął się w Lechu. Ma charakter, walczy, nieważne czy w polu karnym czy o swój kontrakt. Rutkowski zapewnia, że Lewandowskiego nie zastąpią Maciej Żurawski czy Artur Wichniarek. - Nie wchodzą w grę, absolutnie - twierdzi. Podobnie jak Białorusin Witalij Rodionow z BATE Borysów, o którego Lech starał się zimą razem z Siergiejem Kriwcem. - O ile pamiętam, to na ostatnim posiedzeniu naszego Komitetu Transferowego ta opcja nie była rozważana. Właściciel Lecha uważa też, że Lech jest w stanie awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale dochody z tego tytułu nie znalazły się budżecie klubu. - Bo nie myślimy tymi kategoriami. Jak się patrzy, ile można zarobić, to można się tylko zagotować. Wiem, jakie oczekiwania były w Krakowie, gdy Wisła sześć czy siedem razy próbowała awansować do fazy grupowej. Wierzę, że w naszym przypadku będą procentowały te mecze, które toczyliśmy w fazie grupowej Pucharu UEFA z Frankiem Smudą - opowiada Rutkowski. Głównym zadaniem Lecha w najbliższym sezonie będzie zapełnienie stadionu, na który już jesienią będzie mogło wejść ponad 43 tysiące ludzi. - To nie jest proces, który odbywa się w ciągu roku czy dwóch lat. Dziś doszliśmy do tego, że na niektóre nasze mecze może przyjść po 20-30 tys. widzów. Na tę chwilę średnia na meczach ligowych powinna wynosić ok. 20-25 tys. - twierdzi Rutkowski, który zdaje sobie sprawę z tego, że awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów czy nawet Ligi Europejskiej bardzo by pomógł klubowi w zrealizowaniu tego celu. - Bo to nakręca koniunkturę. Wiele też robimy, by rozszerzyć bazę kibicowską, współpracujemy z fanklubami. Ostatnio graliśmy mecz z Bałtykiem Koszalin, bo kierunek północny to nasz naturalny kierunek pozyskiwania sympatyków. Nie ma tam wiele klubów, jest za to wielu kibiców. Rutkowski zapewnia, że KKS Lech nie będzie operatorem Stadionu Miejskiego w Poznaniu, choć nie wyklucza, że o to prawo może starać się któraś ze spółek powiązanych z biznesmenem. - Celem Lecha jest granie w piłkę, tworzenie bazy przychodów i wydawanie pieniędzy na cele sportowe - twierdzi i nie zgadza się na to, by w przyszłości Lech płacił np. 10 milionów złotych rocznie za użytkowanie stadionu. - Jeśli by tak było, to gwarantuję, że będziemy tutaj tylko grali co dwa tygodnie. Będziemy gośćmi, wyprowadzimy się z biur na stadionie. Andrzej Grupa, Poznań