Podopieczni trenera Andrzeja Pyrdoła w dwóch kolejkach pierwszej ligi zdobyli komplet punktów, pokonując Pogoń Szczecin 2-1 i Dolcan Ząbki 2-0. INTERIA.PL: Nowy sezon zaczęliście od dwóch pewnych zwycięstw. Lepiej być chyba nie mogło. - Wszyscy w drużynie zdajemy sobie sprawę z tego, o co gramy. W każdym meczu wychodzimy po zwycięstwo i na razie nam się udaje. My, piłkarze, znamy się dość krótko, bo w ŁKS-ie powstaje nowy zespół. Widać jednak, że ta drużyna ma kilku zawodników o wysokich umiejętnościach piłkarskich, którzy potrafią grać. Brakuje jednak zgrania. To, co obecnie prezentujecie, jest dalekie od oczekiwań trenera Andrzeja Pyrdoła? - Z tego, co wiem, to tak. W komplecie trenujemy naprawdę od niedawna, nie znamy się rewelacyjnie. Zgranie i wyższa forma przyjdą jednak z czasem. Teraz najważniejsze jest, aby nie pogubić punktów, nie stracić kontaktu z czołówką. Z wyników i miejsca w tabeli jesteśmy zadowoleni. Z gry już niekoniecznie. Na temat pańskiej gry słychać wiele pochlebnych opinii. Pan jest z siebie zadowolony? - To nie ma znaczenia. Na boisku nie jestem sam, piłka to gra zespołowa. Wychodzę na murawę, aby dać z siebie wszystko, co mogę. Widzę jednak, że brakuje mi ogrania, rytmu meczowego. Potwierdza się, że spotkań o stawkę nie da się zastąpić treningami czy sparingami. Pół roku temu powracał pan w wysokiej formie do Wisły Kraków z wypożyczenia do Łodzi. Trener Maciej Skorża nie był jednak panu zbyt przychylny. Ma pan do niego żal? - Do żadnego trenera nigdy żalu nie miałem. Teraz jest podobnie. Każdy szkoleniowiec ma własną wizję zespołu, a ja Skorży po prostu nie pasowałem. Nie potrafił dostrzec tego, jak prezentowałem się na treningach. Na szczęście stawiają i liczą na mnie w ŁKS-ie, a ja się odwdzięczam za zaufanie. Rozmawiał Piotr Tomasik