Łodzianie nie zrealizowali celu, czyli powrotu do ekstraklasy, choć awans był na wyciągnięcie ręki. Zagrali w finale barażów u siebie, ale przegrali z Górnikiem Łęczna 0-1. - Za nami trudny sezon, niestety bez happy endu. Było sporo zmian na ławce trenerskiej i muszę wziąć to na klatę. Pomimo dużego potencjału piłkarskiego znaleźliśmy się w barażach, a celowaliśmy w bezpośredni awans - przyznał Tomasz Salski, prezes ŁKS. - Dziękuję piłkarzom, pracownikom oraz dziennikarzom za cały miniony sezon, a także kibicom, którzy wspierali nas niezależnie od sytuacji na boisku. Zbudowała mnie ich postawa po ostatnim gwizdku w meczu z Górnikiem Łęczna. Szef ŁKS przyznał, że brak awansu wiąże się ze zdecydowanie mniejszymi wpływami do klubowego budżetu. To ważne, bo część zawodników ma wysokie kontrakty zawierane z myślą o występach w ekstraklasie. - Straty będą oczywiście widoczne, bo wiadomo, co wiąże się z grą w ekstraklasie, a co z występami w pierwszej lidze. Umowy z piłkarzami są tak podpisane, że mają zagwarantowane z góry pewne stawki. Zastanawiamy się, kto ewentualnie odejdzie z klubu. W barażach nie wszyscy zawodnicy, którzy mieli być liderami, tę rolę spełnili. Podpisaliśmy już umowy z nowymi graczami. To piłkarze ze wszystkich formacji - podkreśla Salski. Jako pierwszego klub zaprezentował jednak trenera. Kibu Vicuna jest dobrze znany kibicom polskich klubów ekstraklasy. Do polskiej ligi trafił razem z Janem Urbanem, z którym współpracę rozpoczął jeszcze w Hiszpanii. Był asystentem tego szkoleniowca w Legii Warszawa, Zagłębiu Lubin, Lechu Poznań i Śląsku Wrocław. Wspólnie pracowali przez 11 lat, ale potem ich drogi się rozeszły. Kibu rozpoczął pracę na własny rachunek jako pierwszy szkoleniowiec. Prowadził litewskie FK Riteriai, Wisłę Płock, a od 2019 roku pracował w Indiach. Tam był trenerem Mohun Bagan, z którym w świetnym stylu zdobył mistrzostwo Indii. Gorzej poszło mu w Kerala Blasters FC. Z tym klubem rozstał się po siedmiu miesiącach - wygrał tylko trzy z 18 spotkań. Niezbyt dobrze wspomina też pracę w Wiśle - tam w 19 spotkaniach jego zespół zdobył zaledwie 17 punktów. W ŁKS zastąpił Marcina Pogorzałę, który i tak był trenerem tymczasowym. Polak nie ma licencji UEFA Pro i mógł prowadzić zespół tylko w trzech meczach, a na czwarte - w finale barażów - dostał specjalnie pozwolenie. Kibu w Polsce pracował ponad 10 lat, więc nie będzie miał problemów z aklimatyzacją. Poza tym w ŁKS spotka kilku rodaków - Carlosa Morosa Gracię, Antonio Domingueza i Pirulo. Zna też Ricardinho, z którym pracował w Wiśle. ak