Pierwotnie to spotkanie miało się odbyć 18 października, ale zostało przełożone z powodu zagrożenia epidemiologicznego - wykryte przypadki COVID-19 w ekipie z Łodzi. W środę grały ze sobą kluby, który jeszcze w zeszłym sezonie walczyły w PKO BP Ekstraklasie. Jako że pojedynek przypadał na Święto Niepodległości przed pierwszym gwizdkiem odegrano hymn Polski. ŁKS objął prowadzenie już w 14. minucie. Strzelcem bramki został Pirulo, który wykorzystał błąd Marka Kozioła, bramkarza Korony. Kozioł wyszedł poza pole karne do prostopadłego zagrania, ale nie zdążył do piłki, którą Michał Trąbka zagrał do Pirulo, a Hiszpan wszedł z futbolówką do siatki, choć próbował go gonić Przemysław Szarek. Dziesięć minut później gospodarze byli blisko podwyższenia wyniku. Najpierw jednak podanie Trąbki nie dotarło do Samuela Corrala, ale podopieczni Wojciecha Stawowego kontynuowali akcję i Pirulo znalazł się w pozycji strzeleckiej, jednak tym razem nie trafił w światło bramki. Po pół godzinie swoją okazję miała Korona. Jacek Kiełb na granicy pola karnego minął dwóch rywali, a potem oddał strzał, sparowany nogami przez Arkadiusza Malarza. W 43. minucie atakowany Carlos Moros tak niefortunnie podawał do własnego bramkarza, że piłkę przejął Emil Thiakane, minął Malarza, ale Senegalczyk wyszedł z futbolówką za linię końcową. Po zmianie stron goście próbowali doprowadzić do wyrównania, ale wystarczyła jednak udana akcja ŁKS-u, by zrobiło się 2-0. W 54. minucie Pirulu zagrał do Corrala, Themistoklis Tzimopoulos nie przypilnował linii spalonego i napastnik z Łodzi nie dał szans Koziołowi. Gospodarze powinni podwyższyć prowadzenie w 67. minucie. Piłkę wymieniali między sobą, wykorzystując kunszt techniczny, Hiszpanie z Łodzi: Pirulo, Antonio Dominguez, Corral, w końcu ten pierwszy w sytuacji sam na sam zagrał "podcinką", ale nie trafił do siatki. Dziesięć minut później Kiełb przymierzył z rzutu wolnego sprzed pola karnego, jednak Malarz sparował piłkę. Korona ostatnie minuty grała w dziesiątkę, ponieważ Szarek podczas interwencji doznał urazu stawu skokowego i nie był w stanie dalej grać, a trener Maciej Bartoszek już wcześniej wyczerpał limit zmian. W 86. minucie Kozioł, podobnie jak na początku meczu, wyszedł poza pole karne, ale tym razem jego interwencja była skuteczna i zatrzymał szarżującego rezerwowego Łukasza Sekulskiego. Potem ŁKS jeszcze strzelił trzeciego gola, jednak sędziowie dopatrzyli się, że inny rezerwowy Tomasz Nawotka był na spalonym, choć nawet w przekazie telewizyjnym trudno było stwierdzić, czy tak faktycznie się stało. Podopieczni Stawowego, którzy jako jedyni jeszcze nie przegrali, po środowym zwycięstwie wrócili na czoło tabeli. W innym zaległym spotkaniu pierwszej ligi Górnik Łęczna pokonał na własnym boisku GKS Jastrzębie 2-1. Bramki dla zwycięzców zdobyli - Karol Struski (12. minuta), Adrian Cierpka (90.), a dla gości - Michał Rutkowski (19.). Paweł Pieprzyca ŁKS - Korona Kielce 2-0 (1-0) Bramki: 1-0 Pirulo (14.), 2-0 Corral (54.). ŁKS: Malarz - Wolski (85. Klimczak), Moros, Sobociński, Dankowski - Pirulo (89. Kelechukwu), Dominguez, Tosik, Sajdak, Trąbka (72. Nawotka) - Corral (72. Sekulski).Korona: Kozioł - Szarek, Tzimopoulos, Szywacz, Kordas - Podgórski (62. Łysiak), Gąsior (80. Basiuk), Kaczmarski (80. Petrović), Długosz (72. Firlej), Kiełb - Thiakane (72. D. Lisowski). Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa). Żółte kartki: Sajdak, Corral, Sobociński, Pirulo - Kordas, Tzimopoulos. Bez publiczności.Zobacz wyniki, terminarz i tabelę I ligi