GKS w pięciu ostatnich ligowych meczach wywalczył zaledwie dwa punkty. W ostatniej kolejce przegrał z Miedzią w Legnicy 0-3, w dodatku po dwóch "samobójach" Mateusza Kamińskiego. - Czasami zachowywaliśmy się jak dzieci we mgle - skomentował porażkę trener GKS-u Kazimierz Moskal. W 54. minucie zdjął z boiska Janusza Gancarczyka, który przed tygodniem strzelił dwa gole w meczu z GKS-em Bełchatów. Niezadowolony piłkarz wygarnął trenerowi, co o tym myśli. - Oczywiście, że w takich momentach zawodnicy nie jest zadowolony. Jeśli zespołowi nie idzie i są dokonywane zmiany, to emocje czasem biorą górę. Myślę, że Janusz jest na tyle dorosłym facetem, że pewne rzeczy sobie przemyśli, ochłonie i zrozumie - tłumaczył na konferencji pomeczowej trener katowiczan. Mniej wyrozumiali byli szefowie klubu. Zarząd GKS-u przeniósł Gancarczyka do rezerw i ukarał go finansowo. - To nie ma żadnego związku z jego grą. Był w ostatnich spotkaniach jednym z lepszych w drużynie. Chodzi o kwestie pozasportowe. I tyle - wyjaśnił prezes Wojciech Cygan. Aby wspierać swoją drużynę, na mecz do Legnicy pojechało 800 fanów GieKSy. Trudno im się dziwić, że po klęsce mieli pretensje do swoich piłkarzy. Prezes GKS-u Wojciech Cygan przeprowadził w poniedziałek dyscyplinujące rozmowy z piłkarzami. - Nie były przyjemne ani dla nich, ani dla mnie - powiedział. I liga - zobacz wyniki, strzelców, terminarz i tabelę