Gdynianie w niezłym stylu rozpoczęli rundę rewanżową, bo w pierwszych sześciu meczach zanotowali cztery zwycięstwa i dwa remisy. Dopiero w siódmym spotkaniu ponieśli pierwszą na wiosnę porażkę - przegrali w Legnicy z Miedzią 1-2. Po 25. kolejkach drużyna prowadzona przez trenera Pawła Sikorę zajmuje w tabeli 1. ligi trzecie miejsce, mając pięć punktów straty do prowadzącego duetu PGE GKS Bełchatów - Górnik Łęczna. Właśnie z tymi zespołami piłkarze Arki zmierzą się w tym tygodniu na własnym stadionie - w środę zagrają z Górnikiem, a w sobotę z GKS-em. - Mamy określone problemy kadrowe związane z kontuzjami, co nie zmienia faktu, że zamierzamy wygrać te spotkania. Jeśli tak się stanie, nie będziemy musieli liczyć na szczęście i potknięcia rywali, tylko na siebie. Są to bardzo ważne mecze, ale presja ciąży nie tylko na nas, ale także na drużynach z Łęcznej i Bełchatowa. Nie obawiam się, że cel, jakim jest wywalczenie sześciu punktów, nas przerośnie. Mamy w zespole doświadczonych zawodników, którzy powinni poradzić sobie z tymi oczekiwaniami i odpowiedzialnością. W tych spotkaniach będziemy starali się szybko zdobyć bramkę, bo wtedy nasza drużyna odblokowuje się i gra jej się zdecydowanie łatwiej - powiedział na konferencji prasowej w Gdyni trener Sikora. Gdyński szkoleniowiec przekonuje, że kibice będą świadkami dwóch zupełnie innych meczów. - Wynika to z tego, że te drużyny prezentują różne style gry. Górnik to bardzo doświadczony zespół, któremu niezwykle ciężko strzelić gola. Piłkarze z Łęcznej gorzej czują się w ataku pozycyjnym, a swoich szans szukają głównie w jednej skutecznej kontrze, albo stałym fragmencie gry. Z kolei ekipa z Bełchatowa wyraźnie się rozruszała i z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. GKS ma bardzo mocne skrzydła, potrafi kreować grę i narzucić swój styl - ocenił Sikora. Bartosz Ślusarski nie zgadza się jednak z opinią, że w przypadku niepowodzeń w tych dwóch meczach Arka może pożegnać się z awansem do ekstraklasy. - Drażnią mnie określenia, że czekają nas teraz dwa finały. W puli pozostało jeszcze 27 punktów i jestem gotowy założyć się z każdym, że żadna z tych drużyn nie zdobędzie 24. Chcemy się oczywiście zbliżyć do Górnika i GKS-u, ale równie ważne będą kolejne spotkania. W 1. lidze nie ma zespołu, który zdecydowania przerasta inne ekipy i każdy musi się liczyć z tym, że na pewno przydarzą mu się słabsze występy. Czujność trzeba będzie zachować do ostatniej kolejki - przyznał gdyński napastnik. Zauważa on, że w najbliższych potyczkach jego drużyna musi zagrać lepiej w ataku niż w ostatnich meczach - pucharowym z KGHM Zagłębiem Lubin i ligowych z Miedzią Legnica. - Nasza siła ofensywna jest bardzo duża i chodzi o to, aby wykorzystać ten potencjał. Tak jak to zrobił Mateusz Szwoch w wygranych 3-0 spotkaniu z GKS-em Katowice. Ode mnie wymaga się głównie bramek i zdaję sobie sprawę, że powinienem mieć ich na koncie więcej. Ostatnio nie wyglądałem tak dobrze jak w pierwszych meczach, ale wydaje mi się, że wszystko wraca do normy. Oczekiwania wobec nas są spore i na całej drużynie spoczywa duża odpowiedzialność. Musimy im sprostać, bo takie mecze to dla nas nie pierwszyzna. Wielu naszych zawodników ma przecież za sobą spotkania rozgrywane o większą stawkę i przy większej presji - podsumował Bartosz Ślusarski.<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-1-liga-regular-season,cid,696" target="_blank">Zobacz terminarz i tabelę 1. ligi</a>