35-letni Czech, jeden z najlepszych hokeistów świata przełomu XX i XXI wieku, przeniósł się do miasta, gdzie zdarzały się przypadki zamarzania telefonów komórkowych i czasem spadał pomarańczowy śnieg. Obywatele tego siódmego co do wielkości miasta w Rosji (1,2 mln mieszkańców) założonego w 1716 roku twierdzą, że gdy tylko miejscowy Awangard kupi jakąś gwiazdę, to natychmiast drożeje benzyna. W tym stwierdzeniu jest chyba sporo prawdy, gdyż dzień po podpisaniu kontraktu cena litra paliwa skoczyła o jednego rubla. Trudno się dziwić takim opiniom, choć rzecznicy głównego sponsora klubu regularnie im zaprzeczają w oficjalnych oświadczeniach. Dobrodziejem, który daje pieniądze, jest naftowa kompania Sibnieft. Trudno więc dziwić się właścicielowi kilkunastoletniego żiguli, który klnie jak szewc płacąc za droższe tankowanie, choć jest wielkim sympatykiem hokeja. Ci, którzy się skarżą, są jednak w mniejszości. Jaromir Jagr został przyjęty jak swój. Na drugi dzień po ogłoszeniu informacji o podpisaniu kontraktu dwóm chłopcom nadano imię Jaromir. W następnych chrzcinach było osiem takich przypadków. "Czesi zostawiają na Syberii kolejne swoje ślady - napisał dziennikarz Karel Knap. - Swego czasu maszerowali tutaj czechosłowaccy legioniści, pisał Jarosław Haszek. Teraz z powodu jednego hokeisty przybywa Jaromirów." Miasto jest pełne kontrastów. Nad brzegiem Irtyszu wybudowano halę do hokeja, jakiej w Czechach długo nie będzie. Pod wspomnianym adresem Lenina 50 i w pobliskiej okolicy zbudowano nowoczesne wieżowce przypominające te z Manhattanu. Kilka przystanków autobusowych dalej stoi restauracja pamiętająca lata sześćdziesiąte, w której mężczyźni w kożuchach i walonkach piją na stojąco ze szklanek wódkę. Trzeba wielkiej odwagi, żeby wejść do środka, jeszcze większej, żeby skorzystać z toalety. Jaromir Jagr nie ukrywa, że do Omska przyszedł dla pieniędzy. Grał już w tym klubie w latach 2004-05 w okresie zawieszenia rozgrywek NHL. Podpisał dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia na rok. Apartament przy Lenina 50 nie różni się od tego jaki miał w Nowym Jorku. Pieniądze ma zdecydowanie większe.