Prowadzenie gospodarzom zapewnił Bradley, który uciekł z zamka w okresie przewagi liczebnej nowojorczyków i w sytuacji sam na sam pokonał Henrika Lundqvista ładnym strzałem z bekhendu. Nie był to szczęśliwy piątek dla szwedzkiego golkipera gości. Przekonał się o tym w 13. min, gdy przepuścił uderzenie Bradleya oddane niemal z zerowego kąta! - Nie ma dwóch zdań, ten gol to moja wina - bił się w piersi Henrik, który w pierwszych czterech meczach tej serii obronił aż 141 strzałów ze 148! Po każdym golu puszczonym przez Lundqvista publiczność z Waszyngtonu szyderczo skandowała: "Hen-rik, Hen-rik!". Dzieła zniszczenia Rangersów dopełnili Rosjanie. Po wygranym wznowieniu przez Nicklasa Baeckstroema, Siemin wypalił z nadgarstka i Lundqvist nawet się nie ruszył. Wydarzeniem piątkowego wieczoru w stolicy USA była jednak teoretycznie najmniej istotna bramka na 4:0 Owieczkina. Alex urządził sobie slalom między rywalami i gdy przewracał go już na lód rywal, padając - wypalił do siatki! Fenomenalna akcja, fenomenalny gol wart setek powtórek! Owieczkin przejął krążek niemal we własnej tercji, minął rodaka Nikołaja Żerdjewa, założył siatkę obrońcy Derekowi Morrisowi, a na końcu nie dał się złapać Aaronowi Vorosowi, by strzałem z bekhendu pokonać bramkarza. Działo się to ledwie 29 sekund przed końcem II tercji. Kolejne starcie już we wtorek. Jeśli Capitals przegrają, Owieczkin będzie mógł dołączyć do "sbornej" walczącej w Szwajcarii o obronę mistrzostwa Świata. Jeśli wygrają, będzie bił się o Puchar Stanleya. Washington Capitals - New York Rangers 4:0 (2:0, 2:0, 0:0) Gole: 1:0 Bradley (4:58 w osłabieniu), 2:0 Bradley (12:07), 3:0 Siemin (24:57), 4:0 Owieczkin (39:31). W serii do czterech zwycięstw: 2-3.