Czeskie megagwiazdy hokeja Dominik Hasek i Jaromir Jagr naprzeciwko siebie, do tego legendarny Mario Lemieux grający właściciel drużyny z Pensylwanii - wszystko to przykuło uwagę całej hokejowej północnej Ameryki. Grające najbardziej defensywny hokej w całej NHL "Szable", w meczu o być albo nie być, okazały się twardą zaporą nawet dla takich wirtuozów hokeja jak Jaromir Jagr czy Mario Lemieux. Po pierwszej bezbramkowej tercji, w drugiej miejscowi objęli prowadzenie po strzale Dumonta. Sześć minut później po akcji Straka-Jagr Andrew Ference wyrównał pięknym strzałem z dystansu. Zasłonięty Hasek nie miał szans na obronę. Krążek po strzale Ferenca odbił się jeszcze od słupka, lądując w siatce. Linia defensywna Buffalo grała tak znakomicie, że gwiazdorzy Jagr i Lemieux w pierwszych dwóch tercjach nie oddali nawet strzału na bramkę. Po drugiej przerwie nie wszyscy kibice zdążyli jeszcze usiąść, a już było 2:1 dla gospodarzy. W 32. sekundzie trzeciej odsłony bardzo mocno uderzył Wooley, a na linii strzału znalazł się Steve Heinz, który sprytnie w powietrzu kijem zmienił kierunek lotu krążka, pozbawiając tym samym bramkarza Penguins Johana Hedberga jakichkolwiek szans na obronę. Po drugiej stronie, świetnie spisujący się Hasek nie ustrzegł się jednak błędu. Kilka minut później zostawił lukę ze swojej prawej strony, co skrzętnie wykorzystał Lang, wyrównując stan meczu na 2:2. Na poziom pojedynku i emocje nikt nie mógł narzekać. Oba zespoły robiły wszystko, aby rozstrzygnąć losy serii w regulaminowym czasie gry. Mimo twardej i zaciętej walki nie udało się jednak żadnemu z zespołów strzelić gola, co oznaczało dogrywkę. Po siedmiu minutach dodatkowego czasu gry ciągle utrzymywał się rezultat remisowy, a w dogrywce obowiązuje zasada nagłej śmierci. Drużyna która straci gola żegna się z rozgrywkami, a zdobywcy bramki zagrają w finale Wschodu z New Jersey Devils. W dogrywce co chwile kotłowało się to pod jedną, to pod druga bramką. Obaj bramkarze wykazywali się jednak wielkimi umiejętnościami. "Dominator" miał dużo więcej pracy i kilka razy wręcz w nieprawdopodobny sposób ratował "Szable". Haska i "Szable" szczęście opuściło jednak w 13., pechowej dla nich, minucie dogrywki. Litwin Darius Kasparatis jest obrońcą i nie słynie z jakichś specjalnych ofensywnych osiągnięć. Jego specjalnością jako obrońcy jest wywiezienie rywala w bandę, tak aby uderzył w nią całym ciałem. W 13. minucie dogrywki zachował się jednak jak rasowy napastnik, Dominik Hasek rzadko bowiem zostawia dziury miedzy parkanami. Litwin jednak znalazł lukę. 28-letni Kasparaitis w geście triumfu wykonał efektownego szczupaka na środku lodowiska, po czym został on przygnieciony przez resztę rozradowanych "Pingwinów". Znów większą odpornością nerwową wykazali się zawodnicy z Pittsburgha, którzy ponownie w końcówce znaleźli receptę na Sabres. Bohater wieczoru Darius Kasparaitis po meczu nie krył wzruszenia: - Dziewięć lat marzyłem, by kiedyś strzelić decydującego gola w dogrywce. Jestem bardzo szczęśliwy. Mój strzał zakończył serię. Jeszcze sam nie mogę w to uwierzyć, że to dzięki mnie gramy dalej i rozpoczynamy serię meczów z New Jersey. Latami marzyłem o tym golu, a satysfakcje jeszcze potęguje fakt, że pokonałem samego Haska. Mario Lemieux także nie szczędził komplementów Litwinowi: - Kasper (ksywka Kasparaitisa) rzadko pokazuje jakieś ofensywne fajerwerki, słynie raczej z efektownych bodików. Cieszę się z jego "złotego gola". Jest on bezcenny, bo dzięki niemu zagramy w finale z Devils. Jest to bardzo dobry zespół i czeka nas ciężka przeprawa. Musimy szybko się zregenerować, odpocząć i myślę, że jakoś znajdziemy sposób na "Diabły" i zagramy o Stanley Cup. Chris Reiko, USA INTERIA.PL <A href="http://sport.interia.pl/id/nhl/playoffs/www/stat/wstaw">Zobacz rywalizację w play off 2001</a> KONFERENCJA WSCHODNIA Buffalo Sabres -Pittsburgh Penguins 2:3 po dogr. Stan rywalizacji: 4:3 dla Penguins, awans Penguins