Trzeba przyznać, że ekipy Chicago i Flyers lubią strzelaniny. Finałową serię rozpoczęły również od 11-golowego 6-5 dla Blackhawks. Fani "Czarnych Jastrzębi" na wywalczenie najcenniejszego hokejowego trofeum czekają już 49 lat. Przez ostatnią minutę meczu 22 305 zgromadzonych w United Center widzów skandowało - "chcemy pucharu". Mecz numer pięć tegorocznego finału przypominał nieco pierwsze spotkanie pomiędzy tymi zespołami. Tamtą konfrontację określono w Stanach Zjednoczonych mianem "szalonego meczu" Wówczas też padło 11 goli. Tym razem emocje jednak były nieco mniejsze. Gospodarze zdominowali rywali już w pierwszej tercji, którą wygrali 3-0. Goście nie zamierzali się poddawać, ale ani razu nie udało im się zbliżyć na różnicę choćby jednego gola. Na każdą bramkę Flyres, Blackhawks odpowiadali błyskawicznie. Kluczem do zwycięstwa okazały się decyzje personalne trenera Chicago - Joela Quenneville, który postanowił rozbić atak w składzie: Dustin Byfuglien, Patrick Kane, Jonathan Toews. Każdego z zawodników ustawił w innej formacji i przyniosło to znakomite efekty. Byfuglien zaliczył dwie asysty, Kane zdobył gola i asystował, a Toews brał udział w bramkowej akcji na 5-2. Następny mecz rozegrany zostanie w środę w Filadelfii. Czy już wtedy poznamy zdobywcę Pucharu Stanleya? Finał Pucharu Stanleya Chicago Blackhawks - Philadelphia Flayers 7-4 (3-0, 2-2, 2-2) 1-0 Brent Seabrook- Versteeg- Brouwer (12.17 w przewadze) 2-0 Dave Bolland -Sopel- Byfuglien 15.26) 3-0 Kris Versteeg -Seabrook-Byfuglien (18.15) 3-1 Scott Hartnell-Leino-Briere (20.32) 4-1 Patrick Kane-Ladd -Sharp (23.13) 4-2 Kimmo Timonen -D. Briere-Leino 24.38) 5-2 Dustin Byfuglien-Toews- Keith (35.45) 5-3 James van Riemsdyk-Krajicek- Timonen (46.36) 6-3 Patrick Sharp-Kane (46.08) 6-4 Simon Gagne- Leino (57.24) 7-4 Dustin Byfuglien -Versteeg-Bolland (57.55 do pustej bramki) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3-2 dla Chicago Zobacz skrót meczu: