"Królowie" wygrali niezwykle ważne spotkanie, choć długo wcale się na to nie zanosiło. W 14. minucie Nick Leddy pięknym strzałem z backhandu wykończył kontrę gospodarzy, a na początku drugiej tercji Ben Smith podwyższył na 2-0. Powinno być nawet 3-0, ale Jonathan Quick zaliczył fantastyczną interwencję po kontrze rywali 2 na 1. Goście złapali kontakt dzięki golowi Justina Williamsa w końcówce drugiej tercji, a kluczowe dla losów meczu okazały się dwie bramki zdobyte przez gości w przewadze na początku trzeciej części. "Czarne Jastrzębie" nie otrząsnęły się już po tych ciosach. Pięć minut później na 4-2 podwyższył Tyler Toffoli wykorzystując serię błędów przeciwników w ich własnej tercji, a kolejne dwa gole zdobył Jeff Carter, który posyłając krążek do pustej bramki w 57. minucie, skompletował hat-tricka. "Naprawdę podobało mi się, jak graliśmy do 38. minuty. Robiliśmy wszystko, co powinniśmy. Nie wiem, czy widzieliśmy w tym sezonie podobny mecz, aby robiąc wszystko w porządku, nagle wydarzyła się taka katastrofa" - skomentował Joel Quenneville, trener Chicago. Trzecie spotkanie w sobotę w Los Angeles. Wynik środowego meczu finału Konferencji Zachodniej hokejowej ligi NHL: Chicago Blackhawks - Los Angeles Kings 2-6 (stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 1-1)