Do przedłużenia nadziei finalistów poprzedniej edycji zmagań o Puchar Stanleya znacząco przyczynił się Chris Kreider, który doprowadził do wyrównania na minutę i 41 sekund przed końcem trzeciej tercji. Ekipa gości objęła prowadzenie niespełna siedem minut wcześniej, po trafieniu Curtisa Glencrossa. Widzów zgromadzonych w Madison Square Garden w stan euforii wprowadził zaś Ryan McDonagh, który pokonał bramkarza gości w 10. minucie dogrywki. "Wciąż jesteśmy w grze. Teraz rywale wracają na własny teren, będzie na nich spoczywać wielka presja. Wiem też z całą pewnością, że nie chcą wracać tu na kolejny mecz. Postaramy się uczynić z tego nasz atut" - podkreślił szwedzki bramkarz nowojorskiego zespołu Henrik Lundqvist. Hala Madison Square Garden po raz kolejny okazała się szczęśliwa dla gospodarzy. Rangers, licząc od 2008 roku, wygrali u siebie także dziewięć poprzednich meczów w play off, gdy groziło im odpadnięcie z rywalizacji. Szósta konfrontacja w tej parze odbędzie się w niedzielę w Waszyngtonie. Capitals, poczynając od 1985 roku, przegrali dziewięć razy w play off, prowadząc w serii 2-0 lub 3-1. Jednej z takich bolesnych porażek doznali w 2013 roku, w pierwszej rundzie ulegając Rangers, z którymi wcześniej prowadzili 2-0 i 3-2. "Oczywiście, że chcemy zakończyć to jak najszybciej. Trzeba zapomnieć o tym meczu" - zaznaczył kapitan stołecznej drużyny Rosjanin Aleksander Owieczkin. W drugim piątkowym pojedynku z wygranej cieszyli się goście. Anaheim Ducks pokonali Calgary Flames 4:2 i są o krok od awansu do finału Konferencji Zachodniej, gdyż prowadzą 3-1. Najwięcej bramek - trzy - padło w pierwszej tercji. W odstępie niespełna dwóch minut na liście strzelców po stronie gospodarzy zapisali się wówczas Sean Monahan i Micheal Ferland, a dla "Kaczorów" trafił Jakob Silfverberg. Łącznie dwa gole dla zespołu z Anaheim padły, gdy grał on w przewadze. Jego triumf przypieczętował Patrick Maroon, posyłając krążek w końcówce trzeciej tercji do pustej bramki rywali. Awans do finału konferencji drużyna ta będzie mogła zapewnić sobie w niedzielę, na własnym lodowisku.