Obecnie "Kojoty" mają 95 pkt i o jeden wyprzedzają Los Angeles Kings oraz San Jose Sharks. W ostatnim spotkaniu zagrają w Minneapolis z ekipą Wild, a "Królowie" i "Rekiny" zmierzą się ze sobą w San Jose. "To zaszczyt walczyć w play off o Puchar Stanleya, ale naszym celem jest pierwszy w historii klubu triumf w dywizji" - powiedział obrońca drużyny z Arizony Keith Yandle, który zdobył pierwszą bramkę dla gości po 133 sekundach gry. W 15. minucie gry wyrównał Szwed Patrick Berglund. Tym samym przerwał trwającą przez 234 minuty i 25 sekund serię bez straty gola bramkarza Coyotes Mike'a Smitha, który w trzech poprzednich spotkaniach zachował czyste konto. "Nie graliśmy w tych meczach najlepiej, a mimo to wygraliśmy. Wielka w tym zasługa Mike'a, którego wystawiliśmy na ciężką próbę. Ale zdał ten egzamin celująco" - przyznał zawodników "Kojotów" Shane Doan. On i Czech Radim Vrbata w drugiej tercji zapewnili gościom dwubramkowe prowadzenie; wynik ustalił w ostatniej odsłonie Duńczyk Mikkel Boedker. "Wygranie dywizji to nie tylko prestiż, ale i przewaga własnego lodowiska w play off. Warto zrobić wszystko, by pokonać w sobotę Wild" - dodał trener zespołu z Phoenix Dave Tippett. W NHL trzy najwyższe miejsca w play off w danej konferencji, niezależnie od liczby punktów innych zespołów, zajmują mistrzowie poszczególnych dywizji. Porażka Blues przekreśliła ich szanse na President's Trophy, czyli nagrodę dla najlepszej drużyny sezonu zasadniczego. Wciąż jednak mogą zwyciężyć w Konferencji Zachodniej. W ostatniej serii meczów muszą jednak wygrać w Dallas ze Stars i liczyć na porażkę Vancouver Canucks z jedną z najsłabszych ekip ligi - Edmonton Oilers.