- Dostanę pamiątkową kurtkę z NHLPA !" ( NHLPA = Związek Zawodowy Graczy NHL , przyp.), żartuje 30 letni siłacz na łamach "Calgary Herald". Oczywiście, pod warunkiem że wyznaczeni krawcy będą potrafili skroić odpowiedni krój, który będzie w stanie okryć 111 kg i 196 cm wzrostu Oliwy wraz z jego bicepsami, barkami i klatką piersiową. Stwierdzenie, że imponujący wyglądem Polak miał ciężką drogę do osiągnięcia 400 meczy w swej karierze, byłoby delikatnie powiedziane. W ciągu ostatnich 4 lat przywdziewał barwy 5 różnych zespołów NHL. W poprzednim sezonie spędził nawet pewien czas grając w rezerwach, pierwszy raz od jego debiutu w NHL w 1997 roku. Ostatniego lata doszło do tego, że jego ówczesny klub Boston Bruins wykupił jego kontakt, zostawiając Oliwę praktycznie na lodzie. Niewdzięczna rola "enforcera" sprawia, że osiągnięcie 400 meczy w lidze jest nie lada osiągnięciem, biorąc w dodatku pod uwagę jakże trudne początki. Krzysztof opuścił Polskę mając 19 lat, zaczynając grać zespole "B" juniorów w Welland w prowincji Ontario - co tylko pokazuje, jak daleko i trudną drogę przeszedł, aby osiągnąć tę rocznicę. - To jest naprawdę śmieszne, biorąc pod uwagę, że właściwie nigdy nawet nie brałem pod uwagę iż mógłbym pewnego dnia mieć szansę występu nawet w jednym meczu w lidze NHL. Po prostu niemożliwe. A tak będzie to już mój 400-setny mecz. To jest wspaniale móc grać, w dodatku przeciwko najlepszym graczom na świecie. I to przeciwko całkiem sporej ich grupie. Janusz Kałaczyński