Dzień po tym, jak właściciele "Diabłów" ogłosili, że doszli do porozumienia z 27-letnim rosyjskim napastnikiem, kontrakt ten wciąż budzi kontrowersje. Jak na razie działacze NHL nie wypowiedzieli się oficjalnie w tej sprawie. Nieoficjalnie jednak, jak wynika z przecieków prasowych, twierdzą, że umowa nie zostanie zaakceptowana przez zarząd. Szczególnie "podejrzane" są zapisy szczegółowo regulujące stopniowo malejące zarobki Kowalczuka w ostatnich latach jego gry w Devils. Trudno bowiem uwierzyć, by zgodził się w każdym z pięciu krańcowych sezonów grać za sumę 550 tys. dolarów, zwłaszcza, że umowa straci ważność, gdy hokeista będzie miał 44 lata. Bardziej prawdopodobne jest, że za porozumieniem stron rozwiąże ją w okolicach 39. czy 40. urodzin, czyli zanim jego apanaże skurczą się nagle z 11,5 mln dolarów. Od pewnego czasu długoterminowe zobowiązania pomiędzy klubami i zawodnikami budzą podejrzliwość rady dyrektorów NHL, która dostrzega w tym metody uniknięcia przekraczania limitu zarobków. Salary cap w przyszłym sezonie wyznaczono na kwotę 59,4 miliona dolarów, a wyjście ponad ten limit pociąga za sobą poważne skutki finansowe i dyscyplinarne. Na dodatek najwyższa pensja hokeisty nie może przekroczyć granicy 20 procent salary cup, co daje sumę 11,8 mln dolarów. Do rocznego pułapu zarobków wlicza się średnią kwotę z całego okresu umowy, co w przypadku Kowalczuka oznacza sześć milionów. Taką niską wartość roczną daje wydłużenie czasu obowiązywania do 17 lat, a dzięki temu klub z New Jersey zyskał pewne swobody w swoim budżecie i może pozyskać kolejnych zawodników. Z oficjalnych informacji wynika, że za każdy z dwóch najbliższych sezonów Rosjanin otrzyma sześć milionów. W kolejnych pięciu po 11,5 mln, a od 2017 roku jego zarobki będą regularnie maleć do: 10,5 mln (2017-18), 8,5 mln (2018-19), 6,5 mln (2019-20), 3,5 mln (2020-21) i 750 tys. dolarów (2021-22). Później zatrzymają się na kwocie 550 tys. na pięć ostatnich lat. Kowalczuk, po siedmiu sezonach gry NHL w barwach Atlanta Thrashers, trafił 4 lutego do Devils w zamian za czterech innych graczy. Z rocznymi zarobkami na poziomie 7,5 miliona dolarów nie doszedł do porozumienia w sprawie przedłużenia współpracy z "Diabłami" i 1 lipca zyskał status "wolnego agenta". Mając wolną rękę w kwestii szukania nowego pracodawcy prowadził mocno zaawansowane negocjacje z Los Angeles Kings, po czym nagle ogłosił, że pozostanie w New Jersey. 27-letni Rosjanin ma za sobą 621 występów ligowych, w których zdobył 642 punkty, z czego 338 to bramki, a 304 asysty. Tylko w pierwszym z ośmiu sezonów nie udało mu się przekroczyć granicy 50 punktów. Przed nim długoterminowe kontrakty w NHL zawarli w ostatnich latach bramkarz Rick di Pietro z New York Islanders na 15 sezonów oraz Aleksiej Owieczkin z Washington Capitals - na 13. Jednak w nich nie znalazły się tak rażące dysproporcje w zarobkach w miarę upływu czasu.