Mecz w Poznaniu był dla włoskich piłkarzy i kibiców podwójny dlatego, że cały czas śledzili pojedynek Hiszpanii z Chorwacją w Gdańsku, a potem czekali jeszcze nerwową minutę na jego zakończenie, by otrzymać potwierdzenie o awansie. Wyjątkowo nerwową atmosferę rozbudziły media, spekulując na temat możliwości hiszpańsko-chorwackiego "herbatnika". Tak nazywa się po włosku umowę dwóch drużyn, by wyeliminować trzecią. Ostatnie godziny przed meczem wypełniły we włoskich mediach zapewnienia i przysięgi Hiszpanów i Chorwatów, że żadnego ciasteczka dla Italii nie szykują. Przeżycia poniedziałkowego wieczoru opisał w telewizji RAI Sport trener Włochów Cesare Prandelli mówiąc: "cierpienie i radość". Przyznał: - To był bardzo trudny mecz, spotkaliśmy się z drużyną, która sprawiła, że nacierpieliśmy się. W pierwszych komentarzach podkreśla się, że Włosi byli tak wyczerpani nerwowym i pełnym emocji pojedynkiem, który oglądali w telewizji, że bardzo powoli dochodzili do siebie i odzyskiwali radość, zaczynając świętować z okazji awansu. Potwierdziły się wyrażane już na długo przed inauguracją mistrzostw Europy przewidywania, że strzelcy poniedziałkowych bramek - Antonio Cassano i Mario Balotelli mogą zabłysnąć jako najmocniejsi piłkarze reprezentacji. W przypadku Balotellego, który gola strzelił w 90. minucie, radość jest tym większa, że niektórzy sprawozdawcy zaczynali powoli wątpić, czy zdoła on stanąć na wysokości zadania. Z Rzymu Sylwia Wysocka