Powinienem być więc czujny i zawodów z Turynu wcale nie oglądać. Niestety, proletariacka czujność mnie zawiodła i... cały weekend straciłem. Nie pojmuję skąd w ogóle całe to zadęcie wokół dyscyplin szerzej w świecie nieznanych, takich jak biathlon, jazda po muldach itp. Do tego muszę oglądać takich patałachów jak bracia Ligoccy, którzy obijając pośladki udowodnili, że snowboardową deskę przypięli chyba pierwszy raz w życiu. W rankingu najbardziej zabawnych rodzeństw są u mnie już na miejscu drugim. Kto prowadzi niestety boję się powiedzieć. Igrzyska zimowe - co wieczorem potwierdziły jeszcze takie sobie skoki Małysza - będą zatem dla nas wielka próbą cierpliwości i obłudy. Ileż bowiem możemy czekać na cuda, a zarazem wmawiać sobie, że miejsca siódme czy ósme to wyniki dobre. Ja bym nigdy przenigdy nie chciał takiego zająć i natychmiast zrezygnowałbym z dalszego uprawiania sportu za państwowe pieniądze. Kto chce się ośmieszać, niech robi to za swoje. No, ale Polska bogata i takich gostków utrzyma kolejne cztery lata. Kpina i tyle. Na szczęście dla mnie i resztek tego mojego weekendu obejrzałem sobie mecz ligi szkockiej Rangers - Celtic. Z wielką przyjemnością podziwiałem, że Maciej Żurawski w tak ważnym meczu był jego pierwszoplanową postacią (a nie choćby taki Roy Keane), że strzelił jedynego i zwycięskiego gola, no i że to jego najczęściej na zbliżeniach pokazywała telewizja. W pewnej chwili pomyślałem, że w odzyskaniu wielkiej formy na pewno pomogła mu zmiana kobiety. Znów widać było na jego twarzy chęć do życia, uśmiech, wigor i można przepuszczać, że wtorkowe Walentynki zakochany "Żuraw" przeżyje w dobrym nastroju. I zaraz takie szybkie niesportowe skojarzenie - przecież te wielkie derby katolików z protestantami, ta Święta Wojna w Glasgow to też sprawa pewnego rozwodu! Przecież gdyby król Henryk VIII tak często się nie rozwodził (a żon miał aż sześć), nie zerwałby z Watykanem (bo papież w końcu ani myślał akceptować fanaberii z alkowy), no i nie stworzyłby anglikańskiego, antypapieskiego Kościoła, zwanego protestanckim. No i z kim tak zajadle, nawet w dobie ekumenizmu walczyliby teraz Żurawski i Boruc? Oj, załatwili oni sobie w niedzielę u Piotrowego następcy jakieś porządne grzechów odpuszczenie! A na koniec żarcik na temat (bo jak raz dowcipu nie dałem padło podejrzenie, że końcówka tekstu gdzieś w sieci musiała przepaść). "Rozwodzi się jakiś facet. Sąd pyta: - Czemu? - Bo mi żona w łóżku nie odpowiada! Na to słychać pełen oburzenia głos z sali: - Każdemu odpowiada, tylko jemu nie odpowiada!" No to już wiecie jak zacząć robienie kariery - jak "Żuraw", od jakiejś ważnej zmiany w życiu! Zapyta ktoś - a czy rozwodu nie da się uniknąć? Oczywiście, że się da. Trzeba stosować się jednak do słów pewnej mądrej przedwojennej piosenki: "Nim weźmiesz ślub, zrób kilka prób!"