Polskie siatkarki po ośmiu latach przerwy wróciły do rywalizacji w Montreux Volley Masters i od razu przyszło im się zmierzyć z potęgą z Brazylii. Gdy po raz ostatni nasz zespół rywalizował w prestiżowej imprezie w Szwajcarii, jej selekcjonerem był Jerzy Matlak, a Biało-Czerwone były trzecią drużyną Europy, z gwiazdami siatkówki w składzie. W środę przeciw trzeciej ekipie świata, która przed rokiem wygrała imprezę w Montreux, do walki stanął zespół młody, zbierający doświadczenie i piszący dopiero swoją kartę w historii. Jacek Nawrocki postawił od początku na siatkarki, które dobrze radziły sobie w Siatkarskiej Lidze Narodów latem i mógł być dumny, bo Biało-Czerwone na początku partii zdominowały Canarinhas i prowadziły efektownie 8:3. Brazylijki dały się zaskoczyć, choć rozegrały w Montreux już jeden mecz - we wtorek ograły Rosję 3:1 - miały problem ze złapaniem rytmu gry. Wreszcie utytułowana drużyna Ze Roberto zaskoczyła, zaczęła zadawać ciosy w ataku i zrobiło się 9:9. Polki odpowiedziały blokami Agnieszki Kąkolewskiej (12:10), ale Fernanda Garay wzięła na siebie ciężar gry w ataku i jej zespół wyszedł wreszcie na prowadzenie (15:14). To nie przestraszyło naszej drużyny, Malwina Smarzek trafiała cios za ciosem, świetnie funkcjonowała zagrywka i w końcówce Polska miała pewną przewagę (21:16). Do wygranej nasz zespół potrzebował raptem kilku punktów, ostatnią piłkę trafiła po prostej Martyna Łukasik i w Montreux doszło do małej niespodzianki (25:20). W partii drugiej podrażnione Brazylijki szybko zabrały się do pracy, zdecydowanie lepiej atakowały i serwowały, a to miało przełożenie na postawę Polek na boisku i oczywiście na wynik (8:5). Malwina Smarzek poderwała Biało-Czerwone do walki, starała się dawać drużynie cenne punkty w ataku i ułatwiać grę mocną zagrywką (12:14), ale utytułowane Canarinhas pilnowały wyniku i nie dawały naszym okazji do odrabiania strat (16:12). Jacek Nawrocki musiał korygować grę drużyny, która zaczęła popełniać pod presją rywalek coraz więcej błędów (15:20). Niestety do końca partii nie udało się odrobić trzech-czterech punktów straty, które już na początku wypracowały sobie Kanarkowe. W ten sposób Brazylia wygrała seta 25:21 i wyrównała stan spotkania. Canarinhas poszły za ciosem w partii trzeciej, a ich trener Ze Roberto znalazł sposób na Malwinę Smarzek. Coraz częściej brazylijski blok wędrował do naszej atakującej, coraz więcej piłek w kontrach wykorzystywały Fe Garay i Rosamaria Montibeller, a strata Biało-Czerwonych rosła (5:8, 6:12). Wreszcie Julia Twardowska poszła w sukurs Smarzek, znakomicie pokazała się w obronie i szarpnęła w ataku i gra naszych siatkarek ruszyła z miejsca (9:12). Brazylia wciąż miała przewagę, ale akcja po akcji niższą, aż został jej raptem punkt zapasu (12:11). I gdy wydawało się, że za chwilę nasz zespół dopadnie potentata, Adeniza da Silva włączyła się do ataku i faworytki znów miały bezpieczny zapas (19:15). Walka trwała do końca, ale to Canarinhas wygrały ostatnią piłkę w secie - trafiła po skosie Drusylla Costa (25:22) - i objęły prowadzenie w meczu. Czwartego seta nasza drużyna rozpoczęła bardzo uważnie, bez przestojów w ataku i serii błędów. Po bloku Zuzanny Efimienko na Gabrieli Guimaraes zrobiło się 7:7, a walka na parkiecie dopiero się rozkręcała. Gra pełna była efektownych obron, ofiarnych akcji na siatce i mocnych ciosów, a także nielicznych błędów. I była niezwykle wyrównana (10:10), co kazało wierzyć w pozostanie Biało-Czerwonych w walce o zwycięstwo. Zwłaszcza po ataku Twardowskiej, który dał nam prowadzenie 11:10. Brazylijki już nie grały tak pewnie, jak w poprzednim secie (16:16). Po atakach Smarzek i Twardowskiej oraz świetnym bloku Agnieszki Kąkolewskiej to Polska prowadziła 18:15. Canarinhas ścigały wynik, ale co rusz Smarzek punktowała (21:18, 23:21), prowadząc nas do wygranej. Wreszcie Twardowska dała drużynie piłkę setową, a Smarzek mocną kiwką zakończyła partię (25:22). W secie numer pięć Biało-Czerwone grały z potęgą jak równy z równym (5:5), a po ataku Martyny Grajber w kontrze odskoczyły na prowadzenie 7:5. Canarinhas zacięły się w ataku, Malwina Smarzek poprawiła więc po prostej (8:5), a po chwili z mocą kropnęła w skos (10:7). Szczęście było naprawdę blisko, ale Brazylijki nie zamierzały się poddawać. Dobrze przyjmowały serwis, świetnie wykorzystywały swoje akcje w ataku i... nie mogły za nic zatrzymać Malwiny Smarzek. Jej dwa wspaniałe ataki z prawej flanki jeszcze poprawiły prowadzenie Biało-Czerwonych (12:8), aż Ze Roberto wezwał zespół na przerwę. Po powrocie do gry Brazylia jeszcze raz ruszyła do odrabiania strat i wówczas... do akcji wkroczyli sędziowie. Przy stanie 13:10 dla Polek rozjemcy całkiem się pogubili, przerwali grę i jęli długo się naradzać. Wreszcie przyznali punkt... Brazylii, więc wściekły Jacek Nawrocki dwa razy pod rząd poprosił o przerwę. Skandaliczna decyzja sprawiła, że nasz zespół stanął, pojawiły się nerwy i błędy. Na szczęście Kąkolewska trafiła na środku (14:12), a historyczne zwycięstwo dał Biało-Czerwonym akcję później błąd Canarinhas w bloku (15:12). Reprezentacja Polski z Brazylią wygrała po raz pierwszy w XXI wieku, Jackowi Nawrockiemu ta sztuka udała się jako pierwszemu selekcjonerowi od zmiany przepisów. Nawet legendarny Andrzej Niemczyk za swojej kadencji nie potrafił ograć Canarinhas. Po raz ostatni nasza reprezentacja z zespołem z Kraju Kawy wygrała mecz o stawkę w... 1970 roku. W czwartek Biało-Czerwone w Montreux stawią czoła reprezentacji Kamerunu. Początek spotkania o godzinie 21:15 czasu polskiego. Polska - Brazylia 3:2 (25:20, 21:25, 22:25, 25:22, 15:12) Sędziowali: Jacobus Nederhoed (Holandia), Onur Hosnut (Turcja) Widzów: 840 Polska: Marlena Pleśnierowicz, Zuzanna Efimienko-Młotkowska, Martyna Grajber, Julia Twardowska, Malwina Smarzek, Maria Stenzel (libero) oraz Justyna Łysiak (libero), Martyna Łukasik, Julia Nowicka, Klaudia Alagierska, Natalia Murek Brazylia: Danielle Lins, Adenizia da Silva, Ana Carolina, Rosamaria Montibeller, Fernanda Garay, Gabriela Guimaraes, Suelen Pinto (libero) oraz Roberta Ratzke, Natalia Pereira, Drussyla Costa, Monique Pavao, Amanda Francisco.