PAP: Igrzyska w Soczi są ostatnią wielką imprezą w pana karierze? Ostatnio znów coraz częściej dokuczają panu kontuzje. Ivica Kostelić: - Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli mi na jeszcze jeden sezon rywalizacji na stokach. Chciałbym wystąpić w mistrzostwach świata, które w 2015 roku odbędą się w Vail/Beaver Creek. Chce pan jeszcze coś udowodnić swym kibicom, rodzinie, przyjaciołom? - Rzadko staram się coś komuś udowodnić, zawsze najważniejsze jest pokazać sobie, że wciąż jestem zawodnikiem światowej czołówki i dalej stać mnie na uzyskiwanie najlepszych czasów. Wierzę, że mogę wygrywać z młodszymi rywalami. Dlaczego w pana niezwykle bogatym dorobku brakuje tylko zwycięstwa w igrzyskach? - Dobre pytanie. Sam chciałbym to wiedzieć, przecież złoto olimpijskie w 2010 roku przegrałem o zaledwie 16 setnych sekundy. Miało to miejsce przed prawie czterema laty, w slalomie w Vancouver, gdzie zwyciężył Włoch Giuliano Razzoli. Może pan zagwarantować swym fanom sukces na pożegnalnej olimpiadzie? - Niestety, medalu nie mogę zagwarantować, zresztą chyba nie ma alpejczyka, który już teraz zapewniłby, iż stanie na podium. Ale obiecuję, że postaram się osiągnąć swój cel, czyli złoty medal. W której konkurencji? - To nie ma znaczenia. Wierzę, że największe szanse mam w superkombinacji i slalomie. Największym kłopotem są rozmaite dolegliwości zdrowotne? - Tak, kontuzje zdarzają mi się bardzo często, za często. Miałem 15 operacji, najwięcej stawów kolanowych i muszę przyznać, że coraz trudniej znoszę codzienną walkę z bólem. W igrzyskach cztery razy triumfowała pana siostra Janica. Zakończyła karierę przedwcześnie z powodu kontuzji. Czym się teraz zajmuje? - Janica jest w moim teamie, jeździ z nami na treningi i zawody. Bardzo mi miło, że zdecydowała się w ten sposób mnie wspomagać, bowiem wspólnie z ojcem zawsze razem trenowaliśmy odkąd tylko pamiętam. Na co dzień Janica mieszka w Rijece, gdzie zajmuje się swoimi sprawami biznesowymi. Kto jest bardziej popularny w Chorwacji - pan czy siostra? - Mimo że Janica już nie startuje, myślę, że jednak większa sympatia kibiców jest po jej stronie. Zdarzyło się, że jeździliście razem w tych samych zawodach pokazowych? - Pamiętam, że w latach 2003-2007, kiedy Puchar Świata w Zagrzebiu rozgrywany był tylko dla kobiet, byłem tzw. przedzjeżdżaczem. Mam tę satysfakcję, że nigdy nie opuściłem PŚ w ojczyźnie, w ostatnich sezonach już jako zawodnik. Pana letnie przygotowania mają miejsce zazwyczaj w Chorwacji czy w Austrii bądź Szwajcarii? - W tym okresie przygotowań kładę największy nacisk na kondycję, dlatego nie muszę opuszczać kraju. Najwięcej czasu spędzam wówczas na wyspie Mljet w pobliżu Dubrownika. To idealne miejsce do pracy i wypoczynku. Jeżdżę też do szwajcarskiego kurortu Zermatt. Okolice Dubrownika to ulubione miejsce na wypoczynek? - W szczególności lubię Mljet, ale z wielką radością odwiedzam też inne wyspy i miejscowości na wybrzeżu. Mam swoją niewielką łódź, na której pływam po Adriatyku. Uwielbiam łowić ryby i nurkować. Nie mogę narzekać. Wracając do sezonu zimowego. Kto wpadł na pomysł, aby na pana kombinezonie nazwisko Ivica Kostelić napisane było glagolicą? - To pomysł mojego profesora z uniwersytetu. Od razu propozycja mi się spodobała i jestem szczęśliwy, że mogę startować z glagolicą w najważniejszych zawodach. Co z pana i siostry następcami? W Chorwacji nie ma utalentowanych alpejczyków? - Nie brakuje zdolnych zawodników, ale na razie zdobywają mało punktów. Dziś młodzież ma bardzo dobre warunki do treningów, przynajmniej w reprezentacji, i mam nadzieję, że zaczną się przebijać i przyjdą oczekiwane wyniki. W Polsce narciarstwo alpejskie zostało w tyle za skokami, biegami, biathlonem i łyżwiarstwem szybkim. Co w ogóle wie pan o ojczyźnie Macieja Bydlińskiego, którego zna pan z rywalizacji na stokach? - Myślę, że wiele osób by się zdziwiło, bo wiem bardzo dużo o Polsce, chociaż nigdy nie byłem w waszym kraju. Dużo czytałem o historii Polski, mam wielu przyjaciół, papież Jan Paweł II był bardzo lubiany przez Chorwatów, a ja sam wiele razy oglądałem film "Krzyżacy". Wiąże pan swoją przyszłość z Chorwacją czy wybiera się do innego kraju? - Na pewno w Chorwacji, chociaż nie wiem co będę robił po zakończeniu kariery. Na pewno pierwszy rok spędzę na aktywnym odpoczynku na wyspie Mljet. Tam się zastanowię, co dalej... Rozmawiał Radosław Gielo