Po raz pierwszy Polak został najszybszym Europejczykiem w olimpijskim maratonie! Wprawdzie w Barcelonie, w 1992 roku Jan Huruk był siódmy, ale wyprzedzili go Niemiec Stephan Freitag i Włoch Salvattore Betiol. Poza tym, 20 lat temu w światowym maratonie nie było jeszcze tak olbrzymiej dominacji biegaczy z Afryki. Dlatego czapki z głów przed Heniem Szostem! INTERIA.PL: Trzydziesty piąty kilometr, gdy zaczęło piec słońce był chyba kryzysowy dla ciebie? Te warunki pogodowe chyba nie były dobre dla Europejczyka. Henryk Szost: Zdecydowanie nie. Właśnie od trzydziestego piątego kilometra strasznie mnie "postawiło" i zaczęła się niesamowita walka. Fakt, że ją wygrałem zawdzięczam tylko niesamowicie mocnej psychice. Udało mi się jeszcze spiąć na ostatnich dwóch kilometrach i dogonić grupę, która była przede mną. Później mnie znowu "postawiło", przetrzymałem i znowu próbowałem przyspieszać. Bardzo się starałem i udało się! Pogoda mnie nie rozpieszczała, była zupełnie nie dla mnie. Nie lubię takiego upału. Gdyby było przynajmniej troszeczkę cienia i słońce by schowało się za chmury, to byłbym w ósemce, ale wobec takich warunków dziewiąte miejsce też jest dobre. Wierzyłeś, że uda ci się nawiązać taką walkę z Afrykańczykami i szybkimi biegaczami z pozostałych kontynentów? Jesteś najszybszym Europejczykiem! - Nadzieja zawsze jest. Mówi się, że jest matką głupich, ale każda matka kocha swoje dzieci, więc miałem nadzieję, no i walczyłem. Paru Kenijczyków, na czele z liderem światowych tabel wyprzedziłem po drodze. Zatem dobrze się poukładał ten występ. Trasa nie była zbyt szybka, mieliście sporo zakrętów. - To była ciężka, wymagająca dobrej techniki trasa. Do zakrętów dochodziła kostka brukowa. Ale trzeba biec po każdej nawierzchni. Ale za to kibiców wzdłuż trasy było pełno i nigdy nie biegliście sami! - Niesamowita wrzawa była, potworne tłumy po obu stronach. Nawet trochę to dekoncentrowało, ale fajnie, cieszę się z tego osiągnięcia. Dlaczego nie napiłeś się na dziesiątym kilometrze? - Nie potrzebo.... (ze zmęczenia przestał mówić - przyp. red.). Przepraszam, ale jestem strasznie zmęczony i ciężko mi mówić. Nie brałem wody, bo na początku była pogoda znośna, ale później, gdy "przyparzyło", to trzeba było ostro brać wodę. Robiłem co mogłem. Przepraszam, nie mogę dłużej rozmawiać. Słabo się czuję. Dziękujemy, gratulujemy walki i wyniku! Rozmawiał w Londynie Michał Białoński