22-letnia zawodniczka swoją przygodę z kajakarstwem zaczynała na tyskim Jeziorze Paprocańskim. I to na kajakowej przystani fetowano jej sukces. "Jesteśmy dumni. Chyba każdy rodzic czułby to samo, mając takie dziecko, nawet bez tego medalu olimpijskiego" - stwierdził ojciec kajakarki Andrzej. Mama Zofia przyznała, że bardzo przeżywała finał, chociaż medalu była pewna. Komplementowali zawodniczkę jej pierwsi trenerzy w MOSM Tychy Sylwia i Marek Stanny. Karolina pojawiła się na przystani, mając 12 lat. "Dziecko potrzebuje dwóch lat, żeby mogło określić, czy chce trenować. Trzeba czasu i cierpliwości. Każdy człowiek ucieka od wysiłku. Musi się przekonać do jego celowości. Nie można działać "na siłę". Dużo z Karoliną rozmawialiśmy, pomagaliśmy podejmować decyzje" - wspominał Marek Stanny. Sama medalistka dość prosto wyjaśniła zainteresowanie kajakarstwem. "Koleżanki z osiedla zaczęły treningi. Ja też. One przestały ćwiczyć, a ja zostałam" - powiedziała Naja, która od wtorku w Wałczu przygotowywać się będzie do swojego ostatniego startu w sezonie - akademickich mistrzostwach świata w Kazaniu. Od prezydenta Tychów Andrzeja Dziuby dostała model czerwonego Fiata 500. Prawdziwy samochód - ufundowany przez władze miejskie i producenta - odbierze w piątek. Z uśmiechem fotografowała się z mieszkańcami i odpowiadała na wszelkie pytania. "To przyjemność, zwieńczenie pracy, podczas której naprawdę bywało ciężko" - stwierdziła. Zadeklarowała, że nie czuje się spełniona. "Krok po kroku chcę iść w górę. O pieniądzach, innych korzyściach, wywalczonej sportowej emeryturze nie myślę. Sport to ma być przyjemność" - oświadczyła kajakarka, która w czasie studiów w Gorzowie Wielkopolskim reprezentuje barwy tamtejszego AZS AWF.