Francuzi do drugiej rundy awansowali, mając na koncie tylko trzy zwycięstwa, a w pierwszym spotkaniu tego etapu ulegli Serbii 2:3. Wówczas ich szanse zmalały niemal do minimum, a zawodnicy opuszczali boisko w Warnie ze spuszczonymi głowami. Ich nadzieje przedłużyli jednak Argentyńczycy, którzy wygrali z Polakami 3:2. Następnie "Trójkolorowi" wygrali z broniącymi tytułu biało-czerwonymi 3:1, a w niedzielę zakończyli zmagania w grupie H wygraną w czterech setach z Argentyńczykami. "Chyba nikt nie wierzył po pierwszej rundzie, że będziemy się liczyć w walce o +szóstkę+. Byłoby po nas, gdyby Polacy wygrali z Argentyńczykami, a w tie-breaku prowadzili przecież już 14:11. To było jak prezent od Boga, a teraz liczę na kolejny" - zaznaczył Toniutti. Rozgrywający na co dzień występuje w Zaksie Kędzierzyn-Koźle, ale w niedzielny wieczór nie będzie miał sentymentów. "Mam wielu przyjaciół z Polski i mam nadzieję, że mi wybaczą, ale dziś wieczorem będę trzymał kciuki za Serbów" - zaznaczył. W mediach pojawiły się sugestie, że być może ekipa z Bałkanów wystawi na to spotkanie rezerwowy skład, wyciągając pomocną dłoń w stronę Polaków. "Nie wiem nic na ten temat. Mam nadzieję, że wszystko odbędzie się w sportowym duchu" - zastrzegł. Zapowiedział, że obejrzy pojedynek biało-czerwonych z Serbami razem z kolegami. Inne plany miał jednak jego trener Laurent Tillie. "To zbyt duże nerwy. Chyba wyjdę wtedy gdzieś" - przyznał w rozmowie z PAP. Z Warny - Agnieszka Niedziałek (PAP)