Początek spotkania pokazał, że koszykarze żadnej ze stron nie ograniczą się jedynie do roli showmanów, a w pierwszej kolejności zależy im na zwycięstwie. Obrona bardziej przypominała mecz ligowy, a na każdą pozycję rzutową trzeba się było solidnie napracować. Znakomicie w tych warunkach funkcjonowali reprezentanci Wschodu, którzy wygrali trzy z czterech wcześniejszych konfrontacji. Ekipa prowadzona przez Mike'a Browna (Cavaliers) grała szybką i skuteczną koszykówkę i już po 120 sekundach prowadziła 7:0. Dominacja Wschodu trwała jeszcze przez kilka minut. Po zagraniu bardzo aktywnego w tym okresie gry LeBrona Jamesa przewaga gości sięgnęła 12 "oczek" (20:8). Trener Phil Jackson wziął czas i przemeblował nieco skład. Na parkiet posłał m.in. Shaquille'a O'Neala. Kobe i Shaq jak za dawnych lat Zabieg okazał się skuteczny. Shaq tryskał energią i błyskawicznie, wraz z Kobe Bryantem, z którym trzykrotnie zostawał mistrzem NBA, zabrał się za odrabianie strat. Środkowy Phoenix Suns imponował w walce pod tablicami, ale też dzielił się piłką z kolegami. Po jego zagraniu Zachód wyszedł na pierwsze w meczu prowadzenie (21:20). Na przełomie pierwszej i drugiej kwarty obydwaj szkoleniowcy mocno rotowali składami, chcąc zaprezentować publiczności wszystkie gwiazdy nominowane do gry w tym spotkaniu. Lepiej spisali się zmiennicy Zachodu, którzy długo utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. Pierce, jak na MVP przystało Wschód odpowiedział dopiero za sprawą Paula Pierce'a. MVP ubiegłorocznych finałów w pierwszej połowie zdobył 14 punktów i pozwolił swojej drużynie wytrzymać wysokie tempo, narzucone przez rywali. Sporo ożywienia z ławki wniósł także powołany w ostatniej chwili Mo Williams, który rzutem z dystansu doprowadził do wyrównania (56:56). Finisz pierwszej odsłony należał jednak do gospodarzy. Po 24 minutach gry Zachód prowadził w US Airways Center 72:67. Bolesne ukłucia Wielkiego Kaktusa Po zmianie stron Bryant i spółka dominowali na placu gry. Aktualny MVP ligi dwa razy z rzędu trafił za trzy punkty (93:78), a zwycięstwo Zachodu przypieczętował Shaq. Center "Słońc", ku uciesze miejscowych kibiców, znów grał jak za najlepszych lat, a co równie ważne swoimi zagraniami podrywał widownię z miejsc. Zakończona wsadem dwójkowa akcja, w której podał piłkę między nogami Dwighta Howarda i w sprinterskim tempie obiegł lidera Orlando Magic bardzo długo była powtarzana przez realizatora. Po trzeci tytuł MVP meczu gwiazd W ostatniej kwarcie przewaga gospodarzy była przytłaczająca, jedyną niewiadomą pozostawał koszykarz, który zostanie MVP spotkania. Statystyki przemawiały za "Czarną Mambą", a wrażenia artystyczne za krótko, ale "treściwie" przebywającym na parkiecie O'Nealem. Ostatecznie pogodzono obydwu koszykarzy, którzy w kiepskich humorach rozstali się przed laty, gdy Shaq zamienił Los Angeles Lakers na Miami Heat. Zarówno dla O'Neala, jak i Bryanta to już trzeci tytuł MVP meczu gwiazd. Shaq otrzymał to wyróżnienie w latach 2000 (wspólnie z Timem Duncanem) i 2004, a Kobe w 2002 i 2007 roku. W historii tych spotkań jedynie Bob Pettit częściej był wybierany MVP (4). Trzykrotnie oprócz O'Neala i Bryanta wyróżnieni zostali Michael Jordan i Oscar Robertson. Zachód - Wschód 146:119 (34:27, 38:40, 38:24, 36:28) Zachód: Kobe Bryant 27, Chris Paul 14 (14 asyst, 7 zbiórek), Tim Duncan 6, Amare Stoudemire 19, Yao Ming 2 oraz Shaquille O'Neal 17, Chauncey Billups 5, Dirk Nowitzki 8, Brandon Roy 14, Pau Gasol 14, Tony Parker 14, David West 6. Wschód: Dwyane Wade 18, Allen Iverson 2, LeBron James 20, Kevin Garnett 12, Dwight Howard 13 (9 zbiórek) oraz Paul Pierce 18, Ray Allen 8, Rashard Lewis 8, Danny Granger 2, Devin Harris 6, Mo Williams 12, Joe Johnson 0.