Liderem "Żaru" był LeBron James, który nie tylko rzucił 26 punktów, ale dołożył także sześć zbiórek i pięć asyst. Dzielnie wspierali go Dwyane Wade (24 punkty, osiem asyst i cztery bloki), Chris Bosh (18 punktów i 11 zbiórek), a prawdziwą furorę zrobił Norris Cole. Debiutant w lidze zdobył 20 "oczek", z czego 14 w czwartej kwarcie, a kibice w wypełnionej po brzegi AmericanAirlines Arena skandowali pod koniec meczu w jego kierunku "MVP"! 12 punktów dodał Udonis Haslem, a dziewięć (3 na trzy 3 zza łuku), James Jones, najlepszy w tej konkurencji w czasie ostatniego Meczu Gwiazd NBA. Gospodarze zanotowali bardzo dobrą drugą kwartę, kiedy rzucili aż 39 punktów. W połowie trzeciej ich przewaga wynosiła nawet 20 "oczek", ale w czwartej dwa razy zmalała do trzech. Wtedy sprawy w swoje ręce brał wspomniany wyżej Cole. Heat, który w ubiegłym sezonie okazał się gorszy tylko od Dallas Mavericks, ten rozpoczął od dwóch zwycięstw, na inaugurację pokonując mistrzów NBA. Z kolei "Celtowie" przegrali drugi mecz z rzędu, w tym popełniając 24 straty, w wyniku czego rywale zdobyli 33 punkty. Ekipie z Bostonu, w której zabrakło kontuzjowanego Paula Pierce'a, nie pomogła dobra gra Raya Allena. Obrońca gości rzucił 28 punktów, przy bardzo dobrej skuteczności z gry (8 z 12), w tym 6 z 8 za trzy punkty. Przyzwoite statystki zanotował też rozgrywający Rajon Rondo (22 punkty, 12 asyst, osiem zbiórek), ale miał też aż siedem strat. Bardzo słabo zagrał natomiast Jermaine O'Neal. Podstawowy center Celtics przez trzy kwarty nie zdobył żadnego punktu ani nie zebrał żadnej piłki, a w sumie w ciągu niespełna 22 minut zaliczył jedną zbiórkę! Lakers udało się uniknąć najgorszego startu od 23 lat. Zespół, który występował we wszystkich dniach rozpoczętego z opóźnieniem sezonu, rozprawił się z Jazz (dopiero pierwsze spotkanie w sezonie) 96:71. Bilans "Jeziorowców" przeciwko tym rywalom w Staples Center wynosi 20-4. Od stanu 22:22 na 7.40 min przed końcem drugiej kwarty gospodarze zanotowali serię 13:0, którą rozpoczął Kobę Bryant. Na przerwę Lakers schodzili z 10-punktową przewagą, którą zwiększyli do 21, po kolejnej serii (15:4). To już było za dużo, jak na możliwości Jazz, gdzie najbardziej zawiódł Al Jefferson notując najgorszy strzelecki występ w karierze, kiedy oddał przynajmniej pięć prób. Skrzydłowy gości, który ma ponad 50-procentową skuteczność, wtorek zakończył trafiając tylko 2 z 16 rzutów! W ogóle Jazz mieli słabo nastawione celowniki, ponieważ skończyli mecz z 32-procentową skutecznością z gry (29 z 90). Wśród "Jeziorowców" najlepszym strzelcem, co oczywiście nie jest niespodzianką, był Bryant (26 punktów). 22 "oczka" dodał Pau Gasol. Wtorkowe wyniki: Los Angeles Lakers - Utah Jazz 96:71 Miami Heat - Boston Celtics 115:107 Milwaukee Bucks - Minnesota Timberwolves 98:95 New Jersey Nets - Atlanta Hawks 70:106 Portland Trail Blazers - Sacramento Kings 101:79