"Celtowie" wygrali 66 z 82 spotkań sezonu regularnego - najwięcej w całej lidze - dzięki czemu od pierwszej rundy play-off mają zapewnioną przewagę własnego parkietu. "Jeziorowcy" wygrali o dziewięć spotkań mniej, co dało im pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej i trzecie, po Celtics i Pistons w NBA. Trudno wskazać faworyta finałowej batalii. Czytelnicy naszego portalu większe szansę dają ekipie z Kalifornii (co trzeci internauta w przeprowadzonej przez nas ankiecie postawił na 4:2 dla Lakers), ale z drugiej strony sporo osób wierzy w to, że o losie mistrzowskich pierścieni zadecyduje dopiero ostatnie, siódme spotkanie. "Musimy zostawić na parkiecie całe serce i duszę i grać jako drużyna, wspierać się wzajemnie w każdej sytuacji" - podkreśla zapytany o sposób na pokonanie Lakers jeden z filarów gospodarzy pierwszych dwóch spotkań - Kevin Garnett. W samych superlatywach o przeciwnikach wypowiada się trener Garnetta, Doc Rivers. "Są świetni w ataku, grają obecnie najlepszą ofensywną koszykówkę w lidze. To będzie wielkie wyzwanie dla naszej obrony" - mówi szkoleniowiec Bostonu. Siłą Lakers faktycznie jest napędzana przez trio Kobe Bryant - Lamar Odom - Pau Gasol gra w ataku. Mocną stroną "Celtów" jest natomiast obrona. "Grają podobnie do San Antonio czy Detroit. Są bardzo mocni w obronie, świetnie sobie pomagają. Będzie ciężko" - przyznaje Bryant, MVP sezonu zasadniczego. Początek emocji w finale NBA w nocy z czwartku na piątek naszego czasu w Bostonie. Transmisja na antenie Canal Plus Sport. Początek o godzinie 3.00.