- Wierzymy nie tylko w to, że wygramy piąty mecz u siebie, ale i dwa na wyjeździe w Los Angeles - mówi trener Marcina Gortata. Przegrywacie 1:3. Czy w rozmowach z koszykarzami mówił pan o tym, że są w stanie wejść do historii, bo nikomu się jeszcze takiej przewagi nie dało nadrobić? Stan Van Gundy: - Nie bezpośrednio. Patrzę na tę sprawę trochę inaczej, niekoniecznie na zasadzie: "musimy wygrać na razie jeden mecz i o niczym dalej nie mysleć". W tej sytuacji, w której jesteśmy, najważniejsze jest wierzyć, że wygramy mistrzostwo, że ciągle mamy szansę. Bo jeśli nie wierzymy w to, że możemy w LA wygrać dwa mecze, to można łatwo się załamać i odpuścić, kiedy gra nie będzie się układała po naszej myśli w piątym meczu. - Opowiedziałem im tylko historyjkę, którą przesłał mi pływacki trener mojej córki. Historię Grega LeMonda z Tour de France w 1989 roku. LeMond objął prowadzenie w wyścigu, na kilku ostatnich etapach je stracił, i wszyscy już przekreślili jego szanse na zwycięstwo. LeMond rozmawiał na ten temat po przegranym etapie ze swoją żoną i kiedy dziennikarze zapytali co powiedział, ona odparła: "Greg powiedział, że to będzie jeszcze lepsza historia, jak teraz wygra". Czy zespół ma jeszcze ból głowy po czwartkowej porażce? - Nie. Zebrałem ich dzień po przegranej nie po to, żeby analizować film czy trenować, ale po to, by każdemu popatrzeć w oczy, wyprostować. Po takim meczu, jak tamten najlepsze są dwie rzeczy - od razu grać następny albo mieć dłuższą przerwę. - Tak było w tym przypadku - jeden ekstra dzień, a teraz pozbieraliśmy się i mieliśmy bardzo, bardzo dobry trening. Każdy był skoncentrowany, każdy wierzył w zwycięstwo.