"Słońca" mają jednak w swoim składzie Steve'a Nasha, najbardziej wartościowego gracza sezonu regularnego. To dzięki niemu podopieczni Mike'a D'Antoniego odrobili stratę. Drugie spotkanie odbędzie się w piątek, także w American Airlines Center. Kanadyjczyk w całym spotkaniu zdobył 27 punktów i zaliczył 16 asyst, ale najważniejszą pracę wykonał w końcówce. Na 3.43 min przed ostatnią syreną Mavs prowadzili 114:105, ale wtedy Nash włączył drugi bieg. Zdobył dziesięć "oczek" z rzędu i przewaga gospodarzy zmalała tylko do jednego punktu (116:115). Następnie dograł piłkę do Shawna Mariona, który popisał się "wsadem" i "Słońca" objęły prowadzenie. Po raz ostatni straciły je na 4,8 sekundy przed końcem po rzucie Devina Harrisa. W tym momencie D'Antoni wziął czas. Rozrysował ostatnią akcję, którą miał zakończyć Nash. Grę wznowił Tim Thomas, podał do Borisa Diawa, a ten nie mogąc zagrać do pilnowanego Kanadyjczyka, zdecydował się na rzut na 0,4 s przed syreną, który okazał się celny. Gospodarzy dobił Thomas wykorzystując dwa rzuty wolne. - Czas uciekał, więc musiałem zdecydować się na rzut - powiedział po meczu Francuz, który w sumie zdobył 34 punkty, co jest jego rekordem kariery. Młodszego kolegę bardzo chwalił Nash. - Boris był niesamowity. To wspaniałe widzieć, jak młody zawodnik, bez cienia strachu decyduje się na akcję, kiedy wymaga tego sytuacja - stwierdził. Oprócz tej dwójki w zespole z Phoenix dobrze zagrali Marion, który zdobył 24 punkty i miał 13 zbiórek oraz Thomas (17 "oczek"). W drużynie gospodarzy najlepszy był Harris, który rzucił 30 punktów, co jest jego rekordem kariery. 25 "oczek" i 19 zbiórek dołożył Dirk Nowitzki. - W ostatnich minutach wszystko poszło źle - Niemiec nie mógł uwierzyć, jak jego drużyna przegrała mecz numer jeden finału Konferencji Zachodniej. - Za łatwo pozwoliliśmy grać Nashowi i Diawowi. To są dobrzy zawodnicy, ale nie możemy im ułatwiać zadania - dodał Avery Johnson, coach Mavs.