Spurs pokonali u siebie Golden State Warriors 111:90. Dwucyfrową przewagę wypracowali już w pierwszej kwarcie i potem systematycznie ją powiększali. Po raz kolejny liderem ekipy prowadzonej przez Gregga Popovicha był Tony Parker. Francuz zdobył 18 punktów i zanotował osiem asyst, a Tim Duncan dołożył 15 pkt i osiem zbiórek. Gospodarzom udało się wyłączyć z gry Stephena Curry'ego, który trafił tylko pięć z 15 rzutów z gry i ukończył mecz z dorobkiem 11 pkt. Najwięcej dla Warriors zdobył rezerwowy Marreese Speights - 22. Ekipa gości musiała sobie radzić bez kilku kontuzjowanych kluczowych zawodników, m.in. Andre Iguodali, Andrew Boguta i Davida Lee. "Ostrogi" to obecnie najlepsza drużyna w lidze z bilansem 59 zwycięstw i 16 porażek. Do powtórzenia rekordowej liczby wygranych w sezonie z rozgrywek 2005/06 brakuje im już tylko czterech triumfów. W kolejnym meczu zmierzą się w czwartek w pojedynku na szczycie Konferencji Zachodniej z Oklahoma City Thunder. Powody do zadowolenia mają także koszykarze New York Knicks, którzy pokonali we własnej hali lokalnych rywali Brooklyn Nets 110:81. Dzięki temu przybliżyli się do upragnionego awansu do play off. Ich środowi przeciwnicy zagwarantowali sobie udział w tej fazie zmagań dzień wcześniej. Zadowolenia z postawy swoich podopiecznych, którzy wygrali 12 z 15 ostatnich spotkań, nie ukrywał trener Knicks Mike Woodson. - Jako szkoleniowiec musisz po prostu odpowiednio motywować zawodników, +naciskać właściwe guziki+, a oni wtedy odpowiadają dobrą grą. Chcą zagrać w play off. W tej kwestii wszystko jest możliwe. Nigdy nie tracę wiary w swój zespół - zapewnił. Pięciu zawodników z jego drużyny zapisało na swoim koncie dwucyfrową liczbę punktów. Najlepszy był J.R. Smith - 24 (dołożył do tego osiem zbiórek i sześć asyst), a o jeden mniej rzucił Carmelo Anthony. Tim Hardaway Jr., który niespełna dwie doby wcześniej skręcił kostkę, zanotował 17 pkt. Wśród zawodników Nets najlepiej radził sobie Joe Johnson - 16. Knicks (33-43) są obecnie ósmym zespołem Konferencji Wschodniej i toczą korespondencyjny pojedynek o ostatnie miejsce zapewniające udział w play off z plasującymi się tuż za nimi Atlanta Hawks (32-42). "Jastrzębie" w środę przegrały u siebie z Chicago Bulls 92:105. Występ w kolejnym etapie rywalizacji - po raz pierwszy od 2008 roku - zapewniła sobie drużyna Washington Wizards, pokonując u siebie Boston Celtics 118:92. Marcin Gortat zdobył dla zwycięzców 22 punkty i miał osiem zbiórek. Wizards trafiali z rewelacyjną 62,5-procentową skutecznością z gry, co jest ich najwyższym wskaźnikiem w ostatnich 13 latach. Wszyscy podstawowi gracze zespołu mieli dwucyfrowe zdobycze punktowe - najwięcej, poza Gortatem: Bradley Beal - 19 (spudłował tylko jeden rzut), Trevor Ariza - 18 i John Wall - 13 i 10 asyst. Polski środkowy był wyróżniającym się graczem tego spotkania, a także najlepszym strzelcem, zbierającym i przechwytującym drużyny. Przebywał na parkiecie 28 minut i imponował w każdym elemencie gry, szczególnie skutecznością w ataku, trafiając 10 z 13 rzutów z gry i obydwa wolne.