W najbliższy piątek Shaq będzie obchodził 37. urodziny. Po raz ostatni serią dwóch kolejnych spotkań, w których zanotował po 30 i więcej punktów mógł się popisać...przed pięcioma laty, w marcu 2004 roku. "Taką mam pracę. Robię to od 1992 roku. Nie wierzycie? Wpiszcie moje nazwisko w wyszukiwarkę" - w swoim stylu skwitował kolejny świetny występ przeżywający drugą młodość środkowy Suns. Kobe Bryant zdobył dla finalistów ostatnich rozgrywek 49 punktów, ale należyte wsparcie otrzymał tylko od Pau Gasola (30 pkt). Zawiedli pozostali gracze pierwszej piątki (Walton, Odom, Fisher), którzy wspólnie uzbierali ledwie 11 "oczek", trafiając 5 z 18 rzutów z gry. Na pomoc kolegów z drużyny mógł liczyć O'Neal. Oprócz "Wielkiego Kaktusa" w zespole gospodarzy wyróżnili się Matt Barnes (26), Leandro Barbosa (22) i Grant Hill (17). Szlagier konferencji dla Detroit W innym ciekawie zapowiadającym się spotkaniu Detroit Pistons pokonali na wyjeździe Boston Celtics 105:95. Obydwie drużyny zagrały osłabione brakiem uczestników ostatniego Meczu Gwiazd. Boston bez pauzującego od dłuższego czasu Kevina Garnetta (uraz kolana), a Detroit bez Allena Iversona (bóle pleców). Lepiej bez swojej gwiazdy spisali się Pistons. "Zagraliśmy swoją koszykówkę" - cieszył się po spotkaniu Rasheed Wallace, autor 15 punktów dla Detroit. Tyle samo zanotował Tayshaun Prince, a o 10 więcej najskuteczniejszy wśród zwycięzców Richard Hamilton. Czyżby ten mecz potwierdził, że sprowadzenie Iversona było błędem, bo ten nie pasuje do systemu gry Pistons? "To nie ma nic wspólnego z Allenem. Po prostu musimy grać w ten sposób, on także" - stwierdził trener "Tłoków", Michael Curry. LeBron i Mo poskromili "Jastrzębie" Na 48 sekund przed końcem spotkania Atlanta Hawks prowadzili we własnej hali z Cleveland Cavaliers 87:84. LeBron James (26 punktów) i spółka udowodnili w końcówce, że nie przez przypadek są obecnie pierwszą siłą na Wschodzie NBA. Najpierw Maurice Williams rzutem z narożnika boiska doprowadził do wyrównania (87:87), a na niespełna dwie sekundy przed końcem spotkania "Król James" wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych i wyprowadził Cavs na prowadzenie. Zwycięstwo gospodarzom mógł jeszcze zapewnił Joe Johnson, ale chybił w rzucie ostatniej szansy. Kidd w ekskluzywnym gronie Jason Kidd został czwartym zawodnikiem w historii NBA, który w swojej karierze przekroczył próg 10 tysięcy asyst. Rozgrywający Dallas Mavericks dokonał tej sztuki w wygranym 109:98 spotkaniu z Toronto Raptors. Kiedy Kidd w trzeciej kwarcie zanotował podanie (w całym meczu miał ich 15), które dało mu asystę numer 10 000 w karierze, publiczność zgotowała mu owację na stojąco. Więcej asyst od Kidda (10 002) w historii zaliczyli jedynie John Stockton (15 806), Mark Jackson (10 334) i Magic Johnson (10 141). Niedziela na parkietach NBA: Boston Celtics - Detroit Pistons 95:105 Phoenix Suns - Los Angeles Lakers 118:111 Atlanta Hawks - Cleveland Cavaliers 87:88 New Jersey Nets - New Orleans Hornets 96:99 Indiana Pacers - Denver Nuggets 100:94 Minnesota Timberwolves - Houston-Rockets 94:105 Portland Trail Blazers - San Antonio-Spurs 102:84 Dallas Mavericks - Toronto-Raptors 109:98 Golden State Warriors - Utah-Jazz 104:112