Takiego finału najlepszej koszykarskiej ligi świata polscy kibice jeszcze nie doświadczyli. Po raz pierwszy w historii ligi o tytuł rywalizować będzie reprezentant naszego kraju. Gortat będzie też trzecim Polakiem w finale głównych rozgrywek sportowych Ameryki. W 2000 roku po Puchar Stanley'a wraz z New Jersey Devils (NHL) sięgnął Krzysztof Oliwa, a trzy lata później w Super Bowl XXXVII wystąpił Sebastian Janikowski (jego Oakland Raiders przegrali z Tampa Bay Buccaneers 21:48, a Polak zdobył 3 punkty). Wyboista droga do finału O ile Los Angeles Lakers przed startem rozgrywek posezonowych byli uważani za głównego faworyta Konferencji Zachodniej, o tyle po przeciwnej stronie USA Orlando Magic było uznawane za trzecią, po Cleveland Cavaliers i Boston Celtics, siłę Konferencji Wschodniej. W drodze do finału ekipa z Florydy zaskoczyła jednak wielu ekspertów eliminując obydwie faworyzowane drużyny. Ale zacznijmy od początku. Pierwszą przeszkodą Magic była Philadelphia 76ers. Po trzech meczach nieoczekiwanie 76ers prowadzili 2:1, ale Orlando wygrało trzy kolejne spotkania. Nam w pamięci zapadł zwłaszcza szósty mecz. Marcin zastąpił w pierwszej piątce Dwighta Howarda i pomógł Magic w wywalczeniu awansu (wygrana 114:89) gromadząc 11 punktów, 15 zbiórek i 4 przechwyty. Kolejnym przystankiem Magic na trasie do finału był Boston. Obrońcy mistrzowskiego tytułu po pięciu spotkaniach prowadzili 3:2, ale znów finisz serii należał do Howarda i spółki. Ekipa z Orlando wygrała w TD Banknorth Garden siódmy mecz 101:82 i awansowała do finału Konferencji Wschodniej. Tu czekał już LeBron James i jego Cleveland Cavaliers. Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego, prowadzona przez MVP ligi nie sprostała jednak Orlando, przegrywając walkę o finał w sześciu meczach. Długą drogę do finału mieli także zawodnicy z Los Angeles. Stosunkowo łatwo drużynie trenera Phila Jacksona poszło tylko w rywalizacji z Utah Jazz (4:1), później nadeszły "schody" w starciu z Houston Rockets. Po sześciu spotkaniach serii faworyzowani liderzy Konferencji Zachodniej remisowali z załogą z Teksasu 3:3. O awansie decydowała zatem siódma potyczka. W tej "Jeziorowcy" pewnie pokonali "Rakiety" 89:70. W rywalizacji o finał Lakers spotkali się w Denver Nuggets. Napędzana przez duet Chauncey Billups - Carmelo Anthony drużyna ma za sobą jeden z najlepszych sezonów w historii klubu, ale na upragniony awans do finału NBA (zespół był w finale, ale ligi ABA w 1976 roku) koszykarskie Kolorado musi jeszcze poczekać. Po czterech spotkaniach serii był remis 2:2, ale kolejne mecze należały do Lakers. Mocne strony Orlando Magic grają prostą, ale bardzo skuteczną koszykówkę. Pod tablicami spustoszenie sieje Dwight Howard, a na obwodzie znakomicie zza linii 7 metrów i 24 centymetrów rzucają Rashard Lewis i Hedo Turkoglu. Dodatkowym atutem tej dwójki jest to, że nie ograniczają się jedynie do rzutów z obwodu, ale równie skuteczni są w wejściach pod kosz. Wymieniając podstawowe atuty Orlando nie można zapomnieć o sile ławki. "Rola zmienników w Orlando jest ogromna" - podkreśla ekspert ESPN, a przed laty świetny koszykarz Jalen Rose, który chwali m.in. naszego reprezentanta. "Swoimi blokami Gortat dodaje zespołowi pewności w defensywie, no i bardzo dobrze rzuca z wyskoku" - zaznacza były zawodnik m.in. Indiana Pacers. Siłą Magic jest także pewność siebie, jaką zespół zyskał w rozgrywkach posezonowych. W każdej kolejnej rundzie Howard i spółka spisywali się coraz lepiej, a eliminowanie kolejnych rywali podnosiło morale zespołu. Mocne strony Los Angeles Przede wszystkim Kobe Bryant. Nie ma sensu rozpisywać się o ofensywnych i defensywnych umiejętnościach "Czarnej Mamby", zna je każdy fan NBA. Oprócz talentu Kobe ma też jordanowskie poczucie wyzwania. Od lat nasłuchuje się opinii o tym, że trzy mistrzowskie tytuły zawdzięcza tylko i wyłącznie grze u boku Shaquille'a O'Neala. Niczego nie pragnie bardziej, niż udowodnienia niedowiarkom, że i bez niego może poprowadzić Lakers na szczyt. Nie można zapomnieć także o podkoszowej sile rażenia "Jeziorowców". Andrew Bynum, Pau Gasol, a pewnie i świetnie zbierający Lamar Odom, zadbają o to, by Howard i Gortat nie mieli łatwego życia pod tablicami. Kolejnym mocnym atutem ekipy z LA jest obecność Phila Jacksona na ławce trenerskiej. To zaprawiony w bojach kolekcjoner mistrzowskich pierścieni (wkrótce zabraknie mu dla nich miejsca na palcach, a mistrzowskie pierścienie na stopach mogą się dziwnie prezentować), którego z pewnością nie sparaliżuje walka o kolejny tytuł. A wygra... Serce i siedzący we mnie mały patriota podpowiadają, że Orlando Magic, którzy i tak dokonali już w tym sezonie niemożliwego, ale rozum stawia na Los Angeles Lakers. Jedno jest pewne; to będzie szczególny finał. Wszystkim fanom NBA życzę siedmiu nieprzespanych nocy. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/nba/news/terminarz-finalu-nba,1317980,385" target="_blank">Zobacz terminarz finału NBA</a> <a href="http://sport.interia.pl/nba/news/barack-obama-stawia-na-lakers,1317876" target="_blank">Barack Obama stawia na Lakers</a> <a href="http://sport.interia.pl/nba/news/gortat-nie-czujemy-presji,1317975,385" target="_blank">Marcin Gortat przed startem wielkiego finału</a>