- Oglądałem taśmy kilkanaście razy. Wiem co muszę zrobić dzisiaj inaczej, wiem, że powinienem być bardziej agresywny z piłką - mówił tuż przed niedzielnym wyjściem na parkiet American Airlines Center. Ciekawe tylko, jak wielką rolę dla Paytona odgrywa przeznaczenie i fakt, że to już jego trzecia próba zdobycia mistrzowskiego tytułu. W 1996 roku z Sonics miał nieszczęście trafić na Bulls z Michaelem Jordanem, przed dwoma laty "załapał" się w Lakers na okres kłótni O'Neala z Kobe Bryantem, a w pierwszym meczu w barwach Heat przez 18 minut zaliczył 0 punktów i cztery niecelne rzuty. NBA Finals mu zresztą nigdy nie służyły - w 1996 roku rzucał w nich 18 pkt (19,6 w sezonie zasadniczym), a w 2004 roku tylko 4,2 pkt (14,6 w sezonie zasadniczym). W drugim meczu finałów znowu go zabrakło - 28 minut, tylko 2 punkty i 4 asysty... Przesądy Mavericks Avery Johnson pochodzi z Nowego Orleanu, gdzie rządzi voodoo, ale akurat trener Mavs nie ma kłopotów z przesądami. Nie można tego powiedzieć o jego graczach. Bohater pierwszego meczu, Jason Terry zakłada na każdy mecz pięć par skarpetek (grając w uniwersyteckiej Arizonie raz tego nie zrobił i nie zdobył punktu), zjada przed meczem tylko kurczaki i stara się spać w noc przed meczem w spodenkach drużyny rywali albo przynajmniej w trykocie Mavericks. Darrell Armstrong MUSI wypić kilka kubków kawy albo przynajmniej jednego Red Bulla. Kiedy jeszcze grał w Orlando Magic zdarzało mu się prosić o kawę... w trakcie meczu. Jerry Stackhouse ma przesąd przed ...przesądami. - Ja wszystko zmieniam, kiedy tylko źle gram. Nie mam udanego spotkania, to zmieniam następnego dnia wszystko - od koszuli po wodę kolońską - mówi snajper Dallas. Dirk Nowitzki robi wszystko z niemiecką precyzją i minutową dokładnością: 5.30 po południu odbiera na AA Center bilety dla znajomych; 6.00 rzuca na parkiecie parę piłek z komentatorem telewizyjnym Mavericks Bradem Davisem; 6.35 - rozmowa z trenerem kondycyjnym Mavs; 6.45 - obwiązywanie stóp, potem rozmowa o taktyce z trenerami. Znacie Chopininskiego? Wiecie, tylko, że dla 99,9 procent ludzi, którzy interesują się sportem nazywa się on... Mark Cuban i jest miliarderem, a przy okazji właścicielem Dallas Mavericks. Cuban, o którym pisałem już wcześniej, bo nie ma bardziej niezwykłego właściciela drużyny we współczesnym sporcie, nie chwali się swoim rosyjskim pochodzeniem. Kiedyś tylko wspomniał, że jego dziadkowie przypłynęli do Stanów, osiedlając się i ciężko pracując w okolicach Pittsburgha, a nazwisko skrócił bo "było za długie". Reszta obraca się już wokół miliardów dolarów. Cuban założył zaraz po studiach firmę Micro Solution, jedną z pierwszych łączących sieciową pracę komputerów, później firmę Broadcast. com, które sprzedał w 1990 roku za 1,2 mld dolarów, przechodząc zaraz po trzydziestce na emeryturę. Jak już jesteśmy przy ludziach, którzy bawią się sportem to wypada przedstawić właściciela Miami Heat. Michael Meir Arison, który odwrotnie od Cubana (Chopininskiego?) unika rozgłosu, urodził się w Tel-Awiwie w rodzinie miliarderów, magnatów branży stoczniowej. Tata, Ted Arison, kupił mu w 1979 roku podupadającą Carnival Corp., firmę organizującą morskie wycieczki. Dziś Carnival Cruise Lines jest jedną z największych na świecie, mając 80 luksusowych statków i 11 miliardów rocznego dochodu. Cytat dnia Tym razem nie było konkurencji, bo Shaq był w rewelacyjnej formie. Podczas tradycyjnego dnia przerwy i spotkania z dziennikarzami O'Neal powrócił do ulubionego tematu - swojego pozaziemskiego pochodzenia. - Nie wiem z jakiej jestem planety. Dokumenty zostały zniszczone. Mama na początku mi opowiadała, że mnie nie urodziła tylko znaleziono mnie gdzieś w pociągu w New Jersey - rozgrzewał się Shaq. - Lubię korzystać z mojej nadnaturalnej siły, ale szybko ziemianie nie dają sobie z tym rady, przewracają się i inni Ziemianie im pomagają, próbują mnie kontrolować. Jestem wybrykiem natury. Nigdy nie widzieliście nikogo tak wielkiego, tak seksownego. (...) Macie dziwny sposób myślenia na waszej planecie - myślicie, że jeśli ktoś waży 130, 140 kilogramów, to od razu jest tłusty. To nieprawda! Przemek Garczarczyk z Dallas