- W tym, że o tytuł będą walczyć Spurs i Pistons nie ma przypadku, a sprawa końcowego rezultatu jest bardzo otwarta. Może być zarówno 4-0 dla ekipy z Teksasu, jak i 4-0 dla obrońców tytułu - dodał. - W przypadku "Tłoków" droga do finału była niesamowicie wyboista. Choćby w rywalizacji przeciwko Heat tyle przemawiało przeciwko nim. Musieli odrabiać straty, grać mecz numer 7 na wyjeździe i radzić sobie z informacjami o odejściu Larry'ego Browna. Pokazali jednak niesamowitą zespołowość i wiarę w tę samą filozofię gry. Korzystanie z każdej szansy i każdego błędu rywali mają doprowadzone do perfekcji - powiedział Michałowicz. - Warto zwrócić uwagę także na świetne przygotowanie atletyczne zespołu z Detroit. Pod tym względem są mistrzami. - Spotykają się dwie najlepsze defensywny w sezonie, więc bardzo ważna będzie ofensywa. Tutaj mała przewaga jest po stronie Spurs, którzy trochę lepiej godzą obronę z atakiem, wykazując przy tym w ofensywie niesamowitą fantazję. Wiele zależeć będzie od Tony'ego Parkera i Manu Ginobilego, ale trudno nie doceniać także ich vis a vis Ripa Hamiltona i Chaunceya Billupsa, który raz po raz udowadnia swoją wielkość. Na wysokich pozycjach przewagę mają Pistons i Tim Duncan ma przed sobą ciężkie zadanie w walce z Wallace'ami - stwierdził. - Większość fachowców jako zwycięzców widzi Spurs, ale - trochę przewrotnie - każdy niekorzystny typ dla Pistons jest dla nich na plus. Właśnie w tym szukają większej motywacji, bo pod względem organizacji gry praktycznie nie mają już rezerw - zakończył Michałowicz.