Kobe Bryant zdobył 23 punkty, walnie przyczyniając się do pokonania Rockets 102:94 w meczu, w którym "Jeziorowcy" zafundowali sobie niepotrzebne nerwy w końcówce. Goście prowadzili różnicą 27 punktów na niespełna 10 minut przed końcem i 180 sekund później Phil Jackson zdjął z parkietu swojego najlepszego strzelca. Trzy minuty później szkoleniowiec znów wrócił do swojego czołowego gracza, ale Lakers byli już w dołku, a rozpędzone "Rakiety" (bez narzekającego na uraz pleców Tracy'ego McGrady'ego) zbliżyły się na dystans dwóch "oczek". Sytuację uratował jednak Kwame Brown, który dobił pudło Bryanta, przerywając "run" gospodarzy 19:0 i ratując zwycięstwo. - To był jeden z najdziwniejszych meczów, w jakich brałem udział - stwierdził Kobe, który prawdopodobnie aż do końca stycznia będzie musiał obejść się bez punktowego wsparcia Lamara Odoma. Skrzydłowy Lakers skręcił nogę w prawym kolanie i - jak przyznał Phil Jackson - będzie wielkim szczęściem jeśli wróci do gry przed końcem stycznia. Ale mecz! W Milwaukee miejscowe "Kozły" wygrały po dramatycznym boju z Sonics 94:93. Do zwycięstwa gospodarzy poprowadzili Michael Redd (22 pkt) i Ruben Patterson (21 pkt), ale kluczowy okazał się celny wolny wykonany przez Andrew Boguta (16 "oczek", 9 zbiórek i 6 asyst) na 74 sekundy przed końcem. Później już żadnej z drużyn nie udało się trafić do kosza rywali, a ostatnią szansę na zmianę losów meczu zmarnował Luke Ridnour - jego desperacki rzut za trzy z zachwianej pozycji był bardzo niecelny. To był jego wieczór... Małe jest piękne, ale może także być wielkie i decydujące o zwycięstwie w NBA. Tak przynajmniej było we wtorek w Atlancie, gdzie mierzący 165 cm Earl Boykins zdobył 9 ze swoich 19 punktów w IV kwarcie, prowadząc Denver Nuggets do wygranej z Hawks 100:87. - Kiedy mu idzie, to bardzo trudno go zatrzymać - skomentował Josh Smith, który z 21 punktami był najlepszym strzelcem gospodarzy. - Ma 5 stóp i 5 cali i jest strzelcem i trzeba doceniać jego umiejętności snajperskie. Jego zagrania w III i IV kwarcie dały im energię. Po końcowej syrenie - Po prostu wyjdź na parkiet i graj - taki apel wystosował do Allena Iversona gracz Kings Ron Artest po przegranym przez ekipę z Sacramento wyjazdowym starciu z Golden State Warriors 113:126. Tak się składa, że obie drużyny z Kalifornii są wśród "faworytów" do pozyskania A.I., którego losy mają rozstrzygnąć się do końca tygodnia. Wyniki meczów z 12 grudnia Atlanta Hawks - Denver Nuggets 87:100 Atlanta: Josh Smith 21, Tyronn Lue 16, Salim Stoudamire 13, Marvin Williams 10, Zaza Pachulia 8, Speedy Claxton 7, Cedric Bozeman 4, Lorenzen Wright 4, Royal Ivey 2, Solomon Jones 2. Denver: Carmelo Anthony 26, Earl Boykins 19, J.R. Smith 17, Yakhouba Diawara 9, Marcus Camby 8, Nene Hilario 7, Reggie Evans 6, Andre Miller 6, Eduardo Najera 2. Milwaukee Bucks - Seattle Supersonics 94:93 Milwaukee: Michael Redd 22, Ruben Patterson 21, Andrew Bogut 16, Charlie Villanueva 15, Mo Williams 12, Brian Skinner 4, Charlie Bell 2, Dan Gadzuric 2. Seattle: Rashard Lewis 26, Chris Wilcox 16, Damien Wilkins 15, Nick Collison 12, Johan Petro 12, Luke Ridnour 12. Houston Rockets - Los Angeles Lakers 94:102 Houston: Yao Ming 26, Luther Head 21, John Lucas 13, Juwan Howard 10, Scott Padgett 5, Rafer Alston 4, Steve Novak 4, Shane Battier 3, Chuck Hayes 3, Vassilis Spanoulis 3, Dikembe Mutombo 2. Los Angeles: Kobe Bryant 23, Luke Walton 18, Smush Parker 14, Kwame Brown 12, Vladimir Radmanovic 10, Brian Cook 8, Maurice Evans 6, Andrew Bynum 5, Ronny Turiaf 4, Jordan Farmar 2. Golden State Warriors - Sacramento Kings 126:113 Golden State: Matt Barnes 32, Mickael Pietrus 21, Andris Biedrins 20, Mike Dunleavy 20, Monta Ellis 16, Baron Davis 14, Adonal Foyle. Sacramento: Kevin Martin 32, Ron Artest 22, John Salmons 18, Mike Bibby 16, Shareef Abdur-Rahim 11, Jason Hart 4, Brad Miller 4, Kenny Thomas 4, Francisco Garcia 2.