Nadal bardzo dobrze spisuje się zespół Denver Nuggets. Tym razem "Bryłki" wygrały na własnym parkiecie z Portland Trail Blazers 111:98, przedłużając do siedmiu swoją serię zwycięstw. Podopiecznym George'a Karla nie zaszkodziła nieobecność w poniedziałek Marcusa Camby'ego, gracza poprzedniego tygodnia Konferencji Zachodniej NBA, który musiał opuścić to spotkanie z powodu urazu prawej nogi. Wade rzucił 32 punkty, O'Neal dołożył 25, a cała drużyna "Żaru" zagrała na 55-procentowej skuteczności. - To bardzo trudne zadanie pilnować O'Neala - powiedział Jim O'Brien, coach "Szóstek". - Ta sztuka udała nam się, gdy poprzednio wygraliśmy z Heat (24 stycznia w Filadelfii - przyp. red.). - Tym razem nie byłem zadowolony ze sposobu w jaki utrudnialiśmy ich rzuty. Prawdę powiedziawszy nie byłem zadowolony z niczego w naszej grze - dodał szkoleniowiec gości. - Nie możemy wygrać, jeżeli gramy w defensywie tak, jak to zrobiliśmy w poniedziałek. Po prostu nie ma mowy. Oni trafiali wszystko, nawet gdy staraliśmy się im przeszkodzić. Dzisiaj nie byliśmy w stanie ich zatrzymać - stwierdził Allen Iverson, obrońca "Szóstek", który rzucił 27 punktów. Faktycznie, "Żar" miał w poniedziałek swój dzień. O'Neal trafił osiem pierwszych swoich rzutów, a mecz zakończył z bardzo dobrą skutecznością - 11 z 14 z gry. - Sixers skupili całą swoją uwagę na Shaqu, dlatego inni zawodnicy mieli dużo miejsca do oddawania rzutów - stwierdził Van Gundy. W Nuggets zabrakło kontuzjowanego Camby'ego, ale nie przeszkodziło to podopiecznym Karla odnieść siódmej wygranej z rzędu. "Bryłki" ostatni raz taką serię zanotowały w 1989 roku. O wygranej ekipy z Denver zadecydowała trzecia kwarta, w której dobrze zagrali Carmelo Anthony (trafił w tej części pięć rzutów z rzędu, w tym jeden za trzy) i Wesley Person (11 punktów w tej odsłonie), a przewaga Nuggets wzrosła do 16 "oczek" (90:74). Dallas Mavericks poradzili sobie bez trzech najlepszych strzelców wygrywając w poniedziałek z Toronto Raptors 113:105. Dirk Nowitzki, Michael Finley i Jerry Stackhouse, kontuzjowani gracze gospodarzy, oglądali to spotkanie z ławki, ale nie musieli się wstydzić gry swoich zastępców. Marcus Daniels rzucił 32 punkty, jego rekord sezonu, Jason Terry 23, a Josh Howard 22, prowadząc Mavs do zwycięstwa, którym gospodarze przerwali serię trzech porażek z rzędu. <a href="http://nba.interia.pl/wyn/2005w?data=7.03">Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 7 marca</a>