Obrona strefowa "Słońc", wysoka skuteczność gospodarzy w początkowej fazie spotkania, świetne dwójkowe akcje w wykonaniu Steve'a Nasha i centrów - Stoudemire'a i Lopeza, ale przede wszystkim rewelacyjna forma Amare (42pkt/11zb) zapewniły wygraną graczy Alvina Gentry'ego nad zespołem aktualnych Mistrzów NBA. Suns zdobyli aż 62 oczka po zagraniach ich środkowych! Po przeciwnej stronie przy ciągle solidnej postawie Paua Gasola (23pkt), zawiódł Andrew Bynum (2pkt) - który chyba jednak ciągle odczuwa skutki kontuzji kolana. Druga kwarta wygrana przez gospodarzy 25-15, pozwoliła im na przejęcie kontroli nad spotkaniem. Ponadto obrona strefowa (2-3) pozwoliła na ograniczenie skuteczności graczy z Kalifornii. "Jeziorowcy" nie potrafili skutecznie rozbić obrony przeciwników. Zawodziła skuteczność z dystansu, a do tego dochodziła irytacja. Gościom nie pomogła równie wysoka dyspozycja Kobego - zdobywcy 36 oczek, 11 asyst i 9 zbiórek. Mecz obfitował w wiele zapalnych momentów, wynikających głównie z irytacji graczy i ławki Lakers. Technicznym ukarano Phila Jacksona, Fisher rozbił nos Amare, ponadto rozgrywający Lakers agresywnie zareagował na zaczepkę Lopeza. Popisową akcją (drugi raz w tym sezonie) wykonał Shanon Brown, dobijając w stylu Jordana, niecelny rzut wolny kolegi, wsadem (choć wg. mnie zbyt wcześniej wbiegł w pole trzech sekund). Czterech graczy pierwszej piątki Suns przekroczyło granicę 16 oczek. Tylko Grant Hill nie zanotował tzw. double figures. Klasą dla siebie był jednak Amare, notujący najlepszy występ w play off od 2005 roku. Wówczas 1. czerwca ustrzelił on też 42 oczka, w finale konferencji. Ponadto dołączył on do zaszczytnego grona graczy, którzy w play off przeciwko Lakers osiągnęli granicę 40/10. Wcześniej na koncie zapisali taki liczby inni słynni jak Olajuwon, English, Havlicek i Petit. Stoudemire trafił 14 z 22 rzutów z gry oraz 14 z 18 osobistych! Drugi z Twin Towers - Robin Lopez, który powraca do wielkiej formy po kontuzji - dodał 20 "oczek" (8/10 z gry, 4/4 z wolnych). Motorem napędzającym akcje graczy z Arizony, okazał się jak zawsze, Steve Nash. Kanadyjczyk rzucił 17 punktów i 15 razy skutecznie dogrywał kolegom. Istotna statystyka to liczba strat. Suns mieli ich zaledwie 7, podczas gdy Lakers aż 17. "Słońca" też wykonywały lepiej rzuty wolne, z aż 88-procentową skutecznością! Mecz numer 4 i szansa na wyrównanie stanu rywalizacji w tej serii, już pojutrze. Phoenix Suns - Los Angeles Lakers 118:109 (29:32, 25:15, 32:37, 32:25) Suns: Stoudemire 42pkt/11 zb, Lopez 20, Richardson 19, Nash 17/15 as, Dragić 6, Hill 5pkt/9 zb, Dudley 4, Barbosa 2, Amundson 2, Frye 1. Lakers: Bryant 36/11as/ 9 zb, Gasol 23/9 zb, Fisher 18, Artest 12, Odom 10, Brown 5, Farmar 3, Bynum 2, Powell 0. <a href="http://enbiej.blog.interia.pl/?id=1896708">Dyskutuj z autorem na jego blogu!</a>