Po gładkim zwycięstwie w inauguracyjnym spotkaniu (105:83) również w meczu numer dwa Spurs długo wyraźnie przeważali. Na początku czwartej kwarty gospodarze wygrywali różnicą czternastu punktów. Jednak w ostatnich czterech minutach nawet raz nie zdołali trafić do kosza i Grizzlies doprowadzili do dogrywki. W niej podopieczni Gregga Popovicha odzyskali jednak rytm. Ciężar gry wziął na siebie Tim Duncan. 37-letni skrzydłowy zdobył dla swojej drużyny sześć kolejnych punktów i świetnie spisywał się w obronie. - Jestem zły na to, że roztrwoniliśmy taką przewagę. Na szczęście w dogrywce mieliśmy w sobie na tyle energii, by nie dopuścić do porażki - powiedział Duncan, który w całym meczu zdobył 17 pkt. Mniej skuteczny niż zwykle był Tony Parker. Francuz trafił sześć z 20 rzutów z gry (15 pkt), ale miał za to aż 18 asyst. Dla gości po 18 pkt zdobyli Mike Conley i Jerryd Bayless. Zach Randolph dołożył 15, zanotował także 18 zbiórek. - Jesteśmy w tej samej sytuacji co w pierwszej rundzie, kiedy po spotkaniach w Los Angeles przegrywaliśmy z Clippers 0-2. We własnej hali musimy więc zrobić wszystko, by wrócić do gry. Nie będzie łatwo, ale tak właśnie wygląda nasza sytuacja - przyznał trener Grizzlies Lionel Hollins. Trzecia konfrontacja odbędzie się w sobotę w Memphis. W środę rozpocznie się finałowa rywalizacja na wschodzie, Miami Heat - Indiana Pacers. Wynik wtorkowego meczu ligi koszykówki NBA - finału Konferencji Zachodniej: San Antonio Spurs - Memphis Grizzlies 93:89 po dogr. (stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 2-0 dla Spurs)