- Szczerze mówiąc, nie wiem, czy to (passa - PAP) to wielka sprawa. Grałem gdy byłem zdrowy, bo lubię to robić. Miałem szczęście, że tyle to trwało. Jeśli profesjonaliści mówią mi, że nie powinien wystąpić, to się ich słucham - powiedział Ingles portalowi ESPN. 33-letni koszykarz nie opuścił spotkania w lidze NBA od 16 grudnia 2015 r., mimo że przydarzały mu się kontuzje, a także nie omijały go trudności w życiu osobistym. Ingles grał m.in. ze zwichniętym palcem dłoni czy skręconym stawem skokowym, a nawet wówczas, gdy dowiedział się, że u jego syna Jacoba zdiagnozowano autyzm. Trener Utah Quin Snyder przyznał, że passa Inglesa to świadectwo profesjonalizmu i "wytrzymałości". - Wiem, że Joe zagrałby, gdyby mógł. Wiele razy był z nami, mimo bólu czy kontuzji, o której nie powiedział nam nawet. Oczywiście, że brakuje go, ale wiemy, że wróci do nas w tej samej formie, musi tylko wyzdrowieć. Myślimy o nim, o jego +twardości+, zaangażowaniu, koleżeństwie. Gdy zatrzymasz się i zastanowisz przez chwilę, rozumiesz, dlaczego darzymy go takim szacunkiem - powiedział trener Snyder. Passa występów Inglesa była najdłuższa w historii klubu z Utah od czasu ery Johna Stocktona. Słynny rozgrywający w latach 1997-2003 zagrał w 442 z rzędu meczach sezonu regularnego. Ingles trafił do NBA w 2014 r. i przez cła karierę za oceanem jest związany z klubem z Salt Lake City. Wcześniej występował w lidze australijskiej, hiszpańskiej oraz w Maccabi Tel Awiw, z którym to klubem zdobył mistrzostwo Euroligi (2014). W tym sezonie ma średnio 10 pkt, 4 zbiórki oraz 3,4 asysty. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>