Po tym spotkaniu "Czarodzieje" z 38 wygranymi i 36 porażkami nadal zajmują szóste miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej, ale plasujący się tuż za nimi Bobcats (36-38) zmniejszyli dystans i w ostatnich ośmiu meczach sezonu mogą ich jeszcze wyprzedzić. Jeszcze w połowie czwartej kwarty spotkania w Time Warner Cable Arena nic nie wskazywało na porażkę gości. Wizards prowadzili do przerwy 60:44, po znakomitej drugiej kwarcie, wygranej 40:19, głównie dzięki zawodnikom rezerwowym, którzy trafili m.in. cztery z pięciu rzutów za trzy. Taką samą 16-punktową różnicę tablica pokazywała w połowie trzeciej odsłony (71:55). Jeszcze w czwartej, na 6.59 min przed końcem spotkania, po czteropunktowej akcji Bradleya Beala, który trafił z faulem z dystansu i celnie wyegzekwował rzut wolny, było 90:81 dla drużyny ze stolicy. Od tej pory do końca spotkania podopieczni trenera Randy'ego Wittmana zdobyli jednak tylko cztery punkty, tracąc 19. Przegrali spotkanie, w którym mieli lepszą skuteczność rzutów z gry (48 procent - rywale 43) i za trzy punkty (9/17 - 3/21). Różnicę zrobiła większa liczba celniej wykonywanych wolnych przez gospodarzy (29/34 - goście 9/13) i wygrana przez nich zdecydowanie walka o zbiórki (48-37). Przewaga Bobcats w tym elemencie uwidoczniła się szczególnie w decydującym momencie spotkania. W czwartej kwarcie mieli oni aż osiem zbiórek ofensywnych, po których do skutku mogli ponawiać akcje w ataku, podczas gdy Wizards pudłowali (11 z ostatnich 14 rzutów z gry) i nie zbierali. Gortat przebywał na parkiecie 27 minut, trafił trzy z siedmiu rzutów za dwa punkty, zebrał dziewięć piłek w obronie i dwie w ataku. Miał także asystę, blok, stratę i trzy faule. Raz sam został zablokowany. Trafiając tuż po przerwie po raz trzeci i ostatni w meczu, przekroczył 4000 punktów uzyskanych w sezonie zasadniczym. W 430 rozegranych w siedmiu sezonach NBA spotkaniach tej fazy ma ich teraz 4001, plus 130 zdobytych w 46 występach w play off. Polski środkowy poniedziałkowego meczu nie będzie jednak dobrze wspominał. W jego grze zabrakło aktywności w ataku (tylko siedem rzutów, żadnego wolnego), a w decydujących ostatnich minutach miał stratę, pozwalał zbierać piłki rywalom pod własną tablicą i bezkarnie trafiać. Słaba postawa w tej części meczu odnosi się zresztą do wszystkich graczy gości. Najwięcej punktów dla Wizards zdobył Beal - 20. Martell Webster dodał 14, Drew Gooden 12, a Trevor Ariza i Al Harrington - po 11. Znów zawiódł najlepszy strzelec zespołu John Wall, który swoje 10 pkt zdobył, trafiając zaledwie cztery z 16 rzutów z gry i zupełnie zawodząc w końcówce. W drużynie Charlotte wyróżnili się rozgrywający Kemba Walker - 21 pkt i 10 asyst, środkowy Al Jefferson - 19 i 11 zb. (mimo siedmiu szwów założonych mu po pierwszej kwarcie na rozcięte w okolicach oka czoło) oraz jego zmiennik, rozgrywający pierwszy sezon w NBA 21-letni Cody Zeller - 15 i osiem zbiórek. Kolejny mecz "Czarodzieje" rozegrają w środę u siebie z Boston Celtics (23-51), 12. zespołem Konferencji Wschodniej. Wyniki poniedziałkowych spotkań NBA Charlotte Bobcats - Washington Wizards 100:94 Indiana Pacers - San Antonio Spurs 77:103 Atlanta Hawks - Philadelphia 76ers 103:95 Detroit Pistons - Milwaukee Bucks 116:111 Miami Heat - Toronto Raptors 93:83 Chicago Bulls - Boston Celtics 94:80 Minnesota Timberwolves - Los Angeles Clippers 104:114 New Orleans Pelicans - Sacramento Kings 97:102 Denver Nuggets - Memphis Grizzlies 92:94 Utah Jazz - New York Knicks 83:92