Obie drużyny to finaliści z 2011 roku. Wtedy niespodziewanie górą byli Mavericks, którzy decydującą serię wygrali 4-2. Heat to niepowodzenie powetowali sobie rok później i także w tym sezonie są faworytami. Teksańczycy natomiast to tylko cień ekipy, która wywalczyła mistrzostwo. Z bilansem 13 zwycięstw i 20 porażek zajmują dopiero 12. miejsce w Konferencji Zachodniej i mogą mieć problem z awansem do play off. Nadzieję na sukces opierają na powrocie do dawnej formy Dirka Nowitzkiego. Niemiec latem musiał się poddać operacji kolana i stracił dwa pierwsze miesiące obecnych rozgrywek. W środę zdobył 19 punktów (najskuteczniejszy był O.J. Mayo - 30 pkt) i to właśnie jego rzut 3,9 s przed końcem czwartej kwarty doprowadził do dogrywki. W niej jednak goście zagrali fatalnie; trafili tylko jeden rzut z gry. "Zdecydowanie musimy nad tym popracować. Zbyt wiele meczów przegraliśmy po dogrywkach lub z powodu słabej postawy w końcówkach. Nasza sytuacja mogła być teraz znacznie lepsza" - powiedział Nowitzki. W tym sezonie dogrywka była potrzebna do rozstrzygnięcia sześciu meczów "Mavs". Wszystkie przegrali. Heat natomiast byli w takiej sytuacji trzykrotnie i zawsze zwyciężyli. Po sześciu kolejnych porażkach zwycięstwo odniosła drużyna Marcina Gortata - Phoenix Suns, która pokonała u siebie Philadelphia 76'ers 95:89. Polak grał 35 minut. Zdobył 11 punktów (trafił pięć z ośmiu rzutów z gry i jedyny wolny). Miał także 14 zbiórek, trzy asysty, po dwa przechwyty, straty i faule oraz jeden blok. Najwięcej punktów dla Phoenix zdobył Argentyńczyk Luis Scola - 21. Wśród pokonanych szczególnie wyróżnił się rozgrywający Jrue Holiday. Uzyskał drugie w karierze triple-double - 16 pkt, 10 zbiórek i 10 asyst. Suns z bilansem 12 zwycięstw i 21 porażek pozostają na przedostatnim, 14. miejscu w Konferencji Zachodniej. W piątek, także we własnej hali, spotkają się z Utah Jazz (16-17). Mimo porażki we własnej hali z Brooklyn Nets 93:110 prowadzenie na Zachodzie utrzymali koszykarze Oklahoma City Thunder. Gości do zwycięstwa poprowadził Joe Johnson, który uzyskał 33 punkty. Nets 14-punktowe prowadzenie wypracowali sobie już w pierwszej kwarcie. Co prawda na początku ostatniej części gry różnica stopniała do zaledwie punktu, ale zachowali zimną krew i ponownie osiągnęli bezpieczną przewagę. "Zagraliśmy koszmarnie w obronie. Oni trafiali niemal z każdej pozycji, a my im tego nie utrudnialiśmy" - przyznał Kevin Durant. Lider Thunder zdobył 27 pkt. Seria 17 zwycięstw z rzędu musiała mocno zmęczyć Los Angeles Clippers. W środę doznali drugiej kolejnej porażki. Tym razem wyraźnie ulegli na wyjeździe Golden State Warriors 94:115. Wśród "Wojowników" najskuteczniejszy był Stephen Curry - 31 pkt. W pokonanym zespole wyróżnił się rezerwowy Jamal Crawford - 24. "To było jak walenie głową w mur. Byli od nas lepsi praktycznie w każdym elemencie" - przyznał skrzydłowy gości Blake Griffin, który trafił tylko dwa z 11 rzutów z gry. Wyniki środowych meczów ligi NBA: Toronto Raptors - Portland Trail Blazers 102:79 Orlando Magic - Chicago Bulls 94:96 Cleveland Cavaliers - Sacramento Kings 94:97 Indiana Pacers - Washington Wizards 89:81 Boston Celtics - Memphis Grizzlies 83:93 Milwaukee Bucks - San Antonio Spurs 110:117 Houston Rockets - New Orleans Hornets 104:92 Oklahoma City Thunder - Brooklyn Nets 93:110 Utah Jazz - Minnesota Timberwolves 106:84 Phoenix Suns - Philadelphia 76ers 95:89 Golden State Warriors - Los Angeles Clippers 115:94 Miami Heat - Dallas Mavericks 119:109 po dogr.