Punkty zdobyte przez środkowego Wizards w pierwszej połowie meczu dziennik "Washington Post" określił w swoim wydaniu internetowym jako jeden z najlepszych wsadów w tegorocznym play off. W dwójkowej akcji Gortat otrzymał podanie w tempo od Johna Walla, odbił się za linią rzutów wolnych i poszybował w stronę obręczy, pakując piłkę do kosza prawą ręką ponad próbującym go zablokować reprezentantem Francji Ianem Mahinmim. "Zagraniczne twarzą w twarz" - na gorąco nazwał to zagranie podekscytowany sprawozdawca telewizji TNT Ian Eagle. Komplementów na temat gry Polaka, zresztą nie tylko przy tej okazji, nie szczędził drugi z komentatorów spotkań w Indianapolis, czołowy do niedawna koszykarz NBA Chris Webber. Polski środkowy jest chwalony przez wielu ekspertów, jego wpływ na poprawę gry drużyny z Waszyngtonu podkreślił m.in. inny były gwiazdor ligi Charles Barkley. "Pozyskując Gortata stołeczna ekipa uzupełniła +swoją układankę"+ o brakujący element. Zespół z Waszyngtonu jest obecnie na odpowiednich torach" - ocenił. Marcin Gortat występuje w play off NBA już po raz czwarty. Z sześciu graczy "Czarodziejów", którzy grali w tej fazie większe doświadczenie w tym względzie mają Andre Miller (10), Nene (8), Al Harrington (7), Trevor Ariza i Drew Gooden (po 5), a mniejsze tylko Garrett Temple (2). Tak naprawdę jednak dopiero tegoroczny sezon jest prawdziwym sprawdzianem wartości Polaka w fazie play off, o której mówi się, że to zupełnie inne rozgrywki 82 spotkania fazy zasadniczej. Grając w Orlando Magic, nawet w wielkim finale NBA przeciwko Los Angeles Lakers, był tylko zmiennikiem Dwighta Howarda, wchodzącym na parkiet na kilka minut. Jako podstawowy zawodnik zespołu zagrał w play off tylko raz, 30 kwietnia 2009 z Philadelphia 76ers w szóstym spotkaniu pierwszej rundy, wygranym na wyjeździe 114:89, co przesądziło o zwycięstwie w rywalizacji 4-2. Gortat wyszedł w pierwszej piątce pod nieobecność Howarda, zawieszonego przez ligę na jeden mecz za uderzenie łokciem Samuela Dalemberta w meczu numer 5. Grał wówczas 40 minut, co do dziś pozostaje jego rekordem w play off, zdobył 11 pkt, miał 15 zbiórek, dwie asysty i cztery przechwyty. W tym sezonie w kolejnych spotkaniach play off poprawia swoje osiągnięcia. W siedmiu dotychczasowych grał średnio 36,1 minuty i uzyskiwał 12,4 pkt, 10,6 zbiórek, 1,9 bloku (w fazie zasadniczej - odpowiednio 32,8 min, 13,2 pkt, 9,5 zb., 1,5 bl). W czterech notował double-double. Dobrą, solidną grą pracuje na nowy kontrakt w najlepszej lidze świata. Dodaje drużynie twardości, zaraża walecznością i optymizmem. Obecny, pięcioletni kontrakt Gortata na kwotę 35 mln dol. kończy się w lipcu. Latem 30-letni zawodnik po raz pierwszy, odkąd trafił do NBA, będzie mógł sam wybrać sobie pracodawcę. Dotychczas o jego losie decydowały kluby. Tak było przed pięcioma laty, gdy Magic wyrównali wynegocjowany przez niego kontrakt z Dallas Mavericks, uniemożliwiając tym samym przejście do drużyny Dirka Nowitzkiego, potem, gdy skierowano go do Phoenix Suns, a także rok temu, kiedy trafił do Waszyngtonu w wyniku wymiany między Wizards i klubem z Arizony. Nowy kontrakt, z którego podpisaniem Polak nie powinien mieć problemu, może dać mu pensję nawet przekraczającą 10 mln dol. za sezon. 27-letni Roy Hibbert, ojciec zwycięstwa Indiana Pacers w środowym spotkaniu z Wizards (28 pkt), w ciągu czterech lat zarobi 58 mln dol. Czy Polak jest w stanie zbliżyć się do gaży środkowego rywali? Na razie musi go powstrzymać w zaplanowanych na piątek i niedzielę spotkaniach w Waszyngtonie. "Nikt nie spodziewał się, że on tak eksploduje. Moim zadaniem jest teraz zrobić wszystko, by w kolejnym meczu mu się to nie udało. Musimy go ograniczyć. Postaramy się, by nie dostawał piłki tak blisko kosza, będziemy zmuszać go do rzutów z półdystansu" - powiedział Gortat. Reprezentant Polski porażkę po wyrównanym meczu tłumaczy brakiem wyrachowania w decydujących momentach. "Zgraliśmy całkiem nieźle, ale nie tak dobrze jak w pierwszym spotkaniu. Mieliśmy zbyt gorące głowy. Powinniśmy przytrzymać piłkę, ustawić akcję. W play off na tym poziomie musisz szanować to, że w końcówce masz piłkę w rękach. Ta porażka to raczej nasza wina niż zasługa ich obrony" - dodał.