W drugim meczu, gdzie zmierzyli się giganci Konferencji Wschodniej lepsi okazali się Miami Heat, pokonując na własnym parkiecie Boston Celtics. Konferencja Zachodnia: (4) Oklahoma City Thunder - (8) Memphis Grizzlies 101:114 (0-1) Rozstawieni z numerem osiem Memphis Grizzlies drugi raz z rzędu ukradli na starcie rywalizacji swoim rywalom przewagę własnego parkietu. Tym razem pokonali 114:101 Oklahoma City Thunder w ich hali. Grizzlies zagrali świetny mecz w obronie, wymuszając 18 strat rywali, które zamienili na 23 punkty. Wygrali walkę pod koszem z Kendrickiem Perkinsem i Serge'em Ibaką, których raz za razem ogrywali Zach Randolph (34 punkty - rekord kariery w playoffs) i Marc Gasol (20 punktów). Randolph dołożył do swojego dorobku także 10 zbiórek i 3 przechwyty, a Gasol 13 zbiórek, 4 asysty i 3 bloki. We dwóch stworzyli duet nie do zatrzymania. "Jego nie można zatrzymać. Musimy go zmusić do oddawania trudnych rzutów, ale nawet gdy je spudłuje to będzie pierwszym na zbiórce i będzie próbował dobijać. On jest jak zwierzę. Moim zdaniem to w tej chwili najlepszy silny skrzydłowy w lidze" - tak skomentował występ Randolpha Kevin Durant, który był najskuteczniejszym graczem Thunder z 33 punktami i 11 zbiórkami. Wspierał go Russell Westbrook, który rzucił 29 punktów, ale po raz kolejny grał na bardzo niskiej skuteczności z gry, wielokrotnie pudłując rzuty spod samego kosza. Randolph i Gasol łącznie uzbierali 44 punkty, 23 zbiórki, 6 asyst, 4 przechwyty i 3 bloki. Trafili 21 z 33 rzutów z gry co dało im fenomenalną skuteczność 63,6 procenta. Grizzlies byli także lepsi w statystykach pokazujących poświęcenie w grze. Wymusili 18 strat, zebrali 17 piłek w ataku, które zamienili na aż 22 punkty drugiej szansy. Świetnie bronili, wielokrotnie przechwytując piłkę lub po prostu wybijając ją na wolne pole, przez co Thunder nie mogli realizować swoich wcześniej założonych zagrywek. W Thunder zawiódł zwłaszcza James Harden, który był jednym z najlepszych rezerwowych ligi w tym sezonie, a w tym meczu rzucił zaledwie pięć punktów i nie był w ogóle aktywny. Z resztą właśnie aktywności i energii w grze zabrakło Thunder, co podkreślił po meczu Durant na konferencji prasowej. Będą ją musieli odnaleźć przed meczem numer 2, jeśli chcą go wygrać i wyrównać stan rywalizacji. Jak będzie przekonamy się z wtorku na środę. Start meczu o 3:30 czasu polskiego. OKC: Kevin Durant - 33 (3x3, 11 zb.), Russell Westbrook - 29 (8 zb., 6 as.), Serge Ibaka - 16(11 zb., 5 bl.), Thabo Sefolosha - 5, Nick Collison - 5, James Harden - 5, Eric Maynor - 3, Daequan Cook - 3, Kendrick Perkins - 2, Nazr Mohammed - 0. MEM: Zach Randolph - 34 (10 zb., 3 prz.), Marc Gasol - 20 (13 zb., 3 bl.), Mike Conley - 15 (7 as.), Shane Battier - 11, Tony Allen - 10, Sam Young - 8, O.J. Mayo - 6, Darrell Arthur - 6, Greivis Vasquez - 4. Skrót meczu: Konferencja Wschodnia: (2) Miami Heat - (3) Boston Celtics 99:90 (1-0) Miami Heat pokonał na własnym parkiecie Boston Celtics 99:90 w najbardziej oczekiwanym starciu tego sezonu. Dzięki temu "Żar" wyszedł na prowadzenie w serii 1-0. Do wygranej poprowadzili go Dwyane Wade, który rzucił 38 punktów, rezerwowy James Jones, który dołożył 25 punktów, z czego pięciokrotnie trafiał za trzy, a LeBron James uzbierał 22 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst. Heat prowadził przez całe spotkanie, pozwalając Celtics na kilka serii punktowych, po których się zbliżali do swoich rywali. Każdorazowo jednak potrafił odpowiedzieć na nie i odskoczyć na bezpieczną odległość. Goście kończyli mecz bez Paula Pierce'a, który został wyrzucony z boiska w dosyć kontrowersyjnych okolicznościach. Był i tak drugim strzelcem drużyny z 19 punktami za Rayem Allenem, który uzbierał 25 "oczek". Heat dostał wreszcie bardzo dobry mecz z ławki rezerwowych, co zapewnił mu praktycznie jeden gracz. James Jones rzucił 25 z 29 punktów z ławki, dzięki czemu wielka trójka w końcu miała wsparcie. Zresztą to Jones wyglądał jak trzeci z trójki przy bardzo słabym występie Chrisa Bosha (7 pkt, 12 zb, 3/10 z gry). Już w pierwszej kwarcie Heat udało się zbudować kilkupunktową przewagę, którą utrzymywał do końca. W pierwszej połowie świetnie wybijał z rytmu Celtics, którzy do przerwy mieli skuteczność zaledwie 25 procent z gry. Składało się na to wiele rzeczy, przede wszystkim świetna obrona gospodarzy, ale także kłopoty z faulami Rajona Rondo, który po rozegraniu zaledwie minuty w drugiej kwarcie miał już na koncie trzy faule i nie zagrał już w niej ani sekundy. Swój wielki mecz przeciwko Celtics w końcu zagrał Wade. W sezonie zasadniczym rzucał przeciwko nim średnio zaledwie 12,8 punktu przy skuteczności oscylującej wokół 30 procent. W tym meczu miał ich 38 i trafił aż 14 z 21 swoich prób. Obie drużyny jednak dość mocno zasypiały parokrotnie w obronie, co skrzętnie wykorzystywali Jones i Allen, regularnie dziurawiąc kosz zza linii 7.24. Musiało to być irytujące szczególnie dla trenera Celtics Doca Riversa, gdy Jones trafił czterokrotnie w samej drugiej kwarcie. Zarówno Heat, jak i Celtics przystąpili do tego meczu w niepełnych składach. Wśród tych pierwszych zabrakło Udonisa Haslema i Ericka Dampiera, a wśród gości Shaquille'a O'Neala. Data ich powrotu jest nieznana. Możliwe jednak, że Shaq zagra już w meczu numer 2. Status jego kontuzji wpisany jest jako możliwy powrót każdego dnia. Drugie spotkanie już z wtorku na środę o 1:00 czasu polskiego. MIA: Dwyane Wade - 38 (5 as., 3 prz.), James Jones - 25 (5x3), LeBron James - 22 (5 as.), Chris Bosh - 7 (12 zb), Mike Bibby - 3, Joel Anthony - 2, Mario Chalmers - 2, Zydrunas Ilgauskas - 0, Mike Miller - 0. BOS: Ray Allen - 25 (5x3), Paul Pierce - 19 (3x3, 7 zb.), Delonte West - 10, Jeff Green - 9, Jermaine O'Neal - 9, Rajon Rondo - 8 (7 zb., 7 as., 3 prz.), Kevin Garnett - 6 (8 zb), Glen Davis - 4, Nenad Krstić - 0. Skrót meczu: Więcej o NBA na blogu Piotra Zarychty