Los Angeles Lakers (bilans od początku sezonu: 42 zwycięstwa - 19 porażek) Przyszedł: Joe Smith Odszedł: Sasha Vujacić LA Lakers dokonali w tym sezonie tylko jednej wymiany. Oddali rzucającego Sashę Vujacicia, który stał się dalekim rezerwowym w drużynie za kolejnego wysokiego - Joe Smitha, który jest kolejnym zabezpieczeniem na wypadek kolejnej kontuzji centra podstawowego składu Andrew Bynuma. Z tego punktu widzenia jest to transfer jak najbardziej pozytywny. Na szczęście dla Lakers Bynum po powrocie do gry jest zdrowy i gra chyba najlepiej w całej swojej karierze. Jednak Lakers czegoś brakuje, przynajmniej w sezonie zasadniczym. Bo "Jeziorowcy" jak na mistrzów NBA przystało starają się oszczędzać siły w trakcie sezonu zasadniczego, bo i tak wiedzą, że wszystko rozstrzygnie się w kwietniu i kolejnych miesiącach. Idealnym przykładem potwierdzającym tę strategię są ubiegłoroczni Boston Celtics. Pamiętamy jak w zeszłym sezonie Celtics grali bardzo słabo w końcówce sezonu zasadniczego, a potem wręcz zniszczyli Orlando Magic i Cleveland Cavaliers. Lakers jednak mają się czym martwić. Poza Lamarem Odomem, rezerwowi nie dają wystarczającego wsparcia podstawowym graczom mistrzów NBA. Na pewno wzmocnieniem będzie powrót do zdrowia Matta Barnesa, który już trenuje na pełnych obrotach. Najważniejsze będzie jednak to co zwykle, czyli jak bardzo Kobe Bryant będzie umiał odpuścić swoje indywidualne popisy na korzyść drużyny. Bo właśnie zeszłoroczny finał pokazał, że bez partnerów z drużyny sam mistrzostwa nie wygra. Widać jednak, że Kobe dojrzewa regularnie i coraz częściej uruchamia w ważnych momentach swoich partnerów, a to będzie kluczem do mistrzostwa. Moja ocena transferów Lakers: 3+ Phoenix Suns (31-27) Przyszli: Aaron Brooks, Vince Carter, Zabian Dowdell, Marcin Gortat, Mickael Pietrus Odeszli: Earl Barron, Earl Clark, Goran Dragić, Jason Richardson, Hedo Turkoglu Phoenix Suns przemeblowali prawie cały swój skład. W porównaniu z ostatnim meczem finałów konferencji z Lakers zostało tylko 5 zawodników, reszta to sami nowi gracze. Rozpoczęli okres przebudowy jeszcze przed sezonem, gdy okazało się, że z drużyny odchodzi Amare Stoudemire. Suns ściągnęli wtedy do drużyny Hakima Warricka, Hedo Turkoglu i kilku innych, mniej znaczących zawodników. Jednak władze nie były zadowolone z osiąganych wyników i dokonały wymiany z Orlando Magic, o której w Polsce chyba już wszyscy wszystko wiedzą. Trzej nowi gracze pozyskani w tamtej wymianie znaleźli już swoje miejsce w drużynie. Tak jak było mówione od początku największą rolę w drużynie odgrywa Marcin Gortat. Mickael Pietrus jest świetnym rezerwowym, który w każdym spotkaniu swoją energią i skutecznością zza obwodu potrafi dać wielkiego kopa drużynie. Ostatni zawodnik pozyskany w ramach tej wymiany - Vince Carter stał się specjalistą do specjalnych zadań w Phoenix. Wychodzi co prawda w pierwszej piątce, ale coraz częściej trafiają mu się mecze, w których gra mniej niż 20 minut. Jak ma dzień, to potrafi zagrać naprawdę dobre spotkanie, jak w styczniu z Knicks, czy przed kilkoma dniami z Raptors, jednak ogólnie rzecz biorąc widać, że nie chce już mu się za bardzo angażować. Chce spokojnie dotrwać do kolejnego kontraktu, który pozwoli mu zarobić jeszcze trochę dodatkowych dolarów. Ta wymiana w obecnej chwili jest oceniana bardzo wysoko. Suns wygrali 18 z 31 meczów, w tym ostatnie 4 mecze. Zachęceni sukcesem pierwszego poprzedniej wymiany Suns pozyskali rezerwowego rozgrywającego Aarona Brooksa, który w zeszłym sezonie został uhonorowany nagrodą dla zawodnika, który poczynił największe postępy. W drużynie z Arizony zastąpił Gorana Dragicia, który był zawodnikiem bardzo niepewnym. Natomiast jak Brooks wróci do wysokiej formy, to będzie dużym wzmocnieniem już i tak jednej z najlepszych ławek rezerwowych w całej lidze. Dodatkowo jest inwestycją na przyszłość, jak Steve Nash zdecyduje się zakończyć karierę, to Brooks może przejąc palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o rozegranie. Moja ocena transferów Suns: 4+ Golden State Warriors (26-32) Przyszedł i od razu odszedł: Troy Murphy Poza tym odeszli: Rodney Carney, Dan Gadzuric, Brandan Wright Warriors największe transfery zrobili przed sezonem. Pozwoliły one wrócić Warriors do poziomu, na którym nie muszą się wstydzić swojego bilansu. Grają w końcu cokolwiek w obronie. Jest to zasługa odejścia z drużyny Dona Nelsona, który co prawda był świetnym trenerem, ale od ataku, a nie obrony. W ostatnich latach nie dysponował jednak już taką siłą rażenia, żeby móc powalczyć o playoffs, przez co często zdarzało się tak, że śmiano się z Warriors. W obecnym sezonie zastąpił go Keith Smart, który debiutuje w roli pierwszego coacha w NBA i bardzo solidnie się ze swojej pracy wywiązuje. Pozwolił rozwinąć się Dorellowi Wrightowi, który jest jednym z głównych kandydatów do nagrody dla zawodnika, który zrobił największe postępy. Bardzo dobrze wykorzystuje szybkość swoich dwóch obrońców Monty Ellisa i Stephena Curry'ego. To oni są liderami tej drużyny, a widać że to odpowiada im największemu nabytkowi Davidowi Lee, który przyszedł z New York Knicks. Dla Warriors najważniejsza w tej chwili jest stabilizacja i brak transferów na nią pozwala. Drużyna rozpoczęła sezon od bilansu 9-18. Od tamtego momentu i wygranej po dogrywce z Sacramento Kings w drużynę wstąpiły nowe siły i z kolejnych 31 spotkań wygrali 18. Gdyby nie rozpoczęli tak źle sezonu, to mogliby w tej chwili walczyć o playoffs, a tak ich szanse są tylko teoretyczne. Na ich korzyść pracuje czas, większość zawodników w drużynie jest młodych i przy odrobinie szczęścia przy loterii draftu Warriors mogą dobrze uzupełnić skład i w przyszłym roku powalczyć o playoffy. Moja ocena transferów Warriors: 3, za niewykorzystanie limitu salary cap Los Angeles Clippers (21-40) Przyszli: Ike Diogu, Jamario Moon, Mo Williams Odeszli: Rasual Butler, Jarron Collins, Baron Davis LA Clippers nie są już tylko drużyną z końca tabeli, której meczów nikt nie chce oglądać. Zmieniło się to dzięki Blake'owi Griffinowi, który stał się pierwszym highliterem całej ligi. Poza samymi wsadami Griffin poprawia się jednak w innych elementach koszykarskich. Przede wszystkim regularnie zalicza double-double zbierając powyżej 10 zbiórek. Jeśli poprawi rzut z półdystansu i grę w obronie, to w niedługim czasie zawładnie tą ligą. Teraz zadaniem dla władz Clippers trzeba zbudować odpowiednie towarzystwo dla Griffina. I to już zaczęli robić w LA. Pierwszym krokiem była wymiana, w której za Barona Davisa przyszedł Mo Williams. Williams nie jest tak kreatywnym zawodnikiem jak Baron, ale jest młodszy i mniej humorzasty. Zapewni to spokój w szatni Clippers i możliwość zbudowania ciekawej drużyny. Zresztą gdyby nie kontuzje dwóch podstawowych graczy Erica Gordona i Chrisa Kamana, Clippers mogliby już w tym sezonie bardziej zamieszać. To pokazuje, że przed nimi rysuje się po raz pierwszy od dawna ciekawa perspektywa. Szkoda tylko, że przehandlowali swój wybór w najbliższym drafcie, bo dzięki temu mogliby się jeszcze bardziej wzmocnić. Moja ocena transferów Clippers: 4 Sacramento Kings (15-43) Przyszli: Marquis Daniels, Jermaine Taylor, Marcus Thornton Odeszli: Carl Landry, Antoine Wright Sacramento Kings drugi rok z rzędu uzupełniają skład świetnym debiutantem i w czerwcu mają szansę pozyskać trzeciego. Na pewno w Sacramento marzą o tym, żeby stać się drugim Thunder, ale droga do tego daleka. Po pierwsze, przyszłość drużyny jest niepewna. Coraz więcej mówi się przeniesieniu do Anaheim. Co prawda była gwiazda NBA, a obecnie gubernator Sacramento Kevin Johnson robi wszystko, żeby zatrzymać Kings u siebie, ale wydaje się to coraz mniej prawdopodobne. Jeśli przejrzeć całą kadrę, to Kings mają naprawdę dobrych zawodników, ale nie mają drużyny. Na każdej pozycji można znaleźć minimum solidnych zawodników w skali całej ligi. Jednak nie ma chemii, którą mógłby zapewnić odpowiedni trener. Paul Westphal jest bardzo doświadczonym trenerem, ale nie może trafić do graczy Kings. Może gdyby przyszedł ktoś młodszy, jak to miało miejsce w Thunder, to zawodnicy bardziej by mu zaufali, bo byłby bardziej ich kumplem niż trenerem każącym szybko biegać. Kings w czerwcu wybiorą kolejnego młodego zawodnika z draftu, dojdzie do tego rozwój DeMarcusa Cousinsa, który będzie już w pierwszej dziesiątce centrów NBA oraz powrót do zdrowia Tyreke'a Evansa, który zaliczył dużo gorszy sezon od swojego debiutanckiego. To, w połączeniu z talentem pozostałych zawodników może zapewnić awans sportowy. Tylko czy jeszcze w Sacramento, czy już w Anaheim? Moja ocena transferów Kings: 3-