W czwartkowy wieczór w Miami gospodarze grali niemal całą IV kwartę bez swojego rozgrywającego i najlepszego strzelca, a mimo tego pokonali Detroit Pistons i prowadzą 3-2 w rywalizacji z obrońcami tytułu. Mecz nr 6 w sobotę w The Palace of Auburn Hills. Wade doznał kontuzji mięśni żeber na 5 minut przed końcem III kwarty i musiał opuścić parkiet. Uraz uwidocznił się po starciu z Rasheedem Wallace'em, ale sam zawodnik przyznał, że stało się to trochę wcześniej, podczas jednej z ofensywnych akcji. - Wykonałem szybki ruch przy zagraniu "crossover" i wydaje mi się, że naciągnąłem mięsień. Rozgrywający Heat wrócił do gry na początku IV kwarty w "ochronnym kołnierzu", ale na 9,5 minuty przed końcem definitywnie zrezygnował z gry. - To jest bardzo, bardzo bolesne - stwierdził szkoleniowiec Heat Stan Van Gundy. - Wydaje się mu, że ktoś pcha go nożem, gdy oddycha. Nie jest jeszcze pewne czy Wade'a zagra w sobotę. - Musimy poczekać i zobaczymy. Na razie nie ma więcej informacji - dodał trener. Większym optymistą jest sam koszykarz. - Jestem młody i mam nadzieję, że szybko się pozbieram i będę gotowy na mecz numer 6. Strata Wade'a mogłaby mieć katastrofalne skutki dla ekipy z Miami, która już występuje z nie w pełni zdrowym centrem Shaquille'em O'Nealem. Tym razem kontuzja zaskoczyła graczy Heat, gdy byli w komfortowej sytuacji. Prowadzili bowiem 67:47 i chociaż "Tłoki" odpowiedziały "runem" 13:6, to w IV kwarcie przewaga koszykarzy z Florydy ani razu nie sadła poniżej 10 punktów. Shaq O'Neal zdobył 20 punktów (9/15 z gry), Dwayne Wade dodał 15 (7/12 z gry), a Damon Jones i Udonis Haslem po 14 "oczek" dla zespołu Heat, który już do przerwy prowadził 53:39. - Zrobiliśmy to, co było trzeba - powiedział Shaq. - Teraz jedziemy do nich po kolejne zwycięstwo. Pistons znajdują się więc na granicy wyeliminowania i muszą wygrać w sobotę, by przedłużyć swoją nadzieję na obronę tytułu. - Wygramy mecz numer 6 - zapewnił Rasheed Wallace, który w czwartek zdobył tylko 2 punkty. - Wszyscy chcą, żeby był siódmy mecz, bo nie ma innej serii. Przyślą na pewno dobrych arbitrów. Jeśli tego nie widzicie, jesteście szaleni. Chauncey Billups zdobył 21 punktów, a Richard Hamilton dodał 19 "oczek" dla gości, którzy mieli tylko 38-procentową skuteczność z gry (Heat - 52 proc.). Pistons w ubiegłym sezonie uratowali się już, przegrywając 2-3 (w półfinale konferencji z Nets), ale wówczas spotkanie numer 7 rozgrywane było w Detroit. W historii ligi zawodowej zwycięzca piątego meczu - przy stanie 2-2 - wygrał serię w 106 ze 126 takich przypadków. Na mistrza Wschodu czekają już Spurs, którzy w środę zakończyli rywalizację z Phoenix Suns (zespół z Teksasu wygrał 4-1). NBA Finals rozpoczną się 9 czerwca, a pierwszy mecz rozegrany zostanie w SBC Center w San Antonio. <a href="http://nba.interia.pl/playoff/2005p">Zobacz WYNIKI oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2005</a>