- Już nie będę modelem. Kontrakt z firmą Gucci przepadł, ale przynajmniej mogę w stu procentach skupić się na grze w koszykówce - żartował na Twitterze Gortat, którego czeka w sobotę operacja. - Boli potwornie, ale lepszy nos niż na przykład kolano. Mam wrażenie, że cały czas coś palę, a dym wydycham nosem. Proszę módlcie się, że mi to wszystko poskładają. Chyba potrzebuję więcej środków przeciwbólowych, bo inaczej może być kiepsko - dodał. Mimo wszystko Gortata nie opuszczał humor. Stwierdził, że po tym wydarzeniu Steve Nash ma zapewnione miejsce w jego przyszłej książce, a do tego będzie miał co opowiadać potomkom. - Cały czas uwielbiam tego gościa (Nasha - PAP). Tyle rzeczy dla mnie zrobił - podawał, zbierał, rzucał i... złamał nos. Niesamowite. Pewnego dnia moje dziecko mnie pewnie zapyta: Tato, a kto złamał ci nos? A ja wtedy będę mógł powiedzieć: Koleś o wzroście 191 cm i ważący 80 kilogramów. Będę czuł się jak głupek - napisał na Twitterze. Polski koszykarz ma nadzieję, że lekarze szybko postawią go na nogi. - Chciałbym nie opuścić żadnego meczu. Operację mam zaplanowaną na sobotę na godz. 8 rano czasu amerykańskiego. Zobaczymy co mi potem powiedzą - zaznaczył. Do fatalnego zdarzenia doszło na cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty. Gortat stał tyłem do Nasha, a gdy gwałtownie się odwrócił uderzył o jego głowę. Po chwili upadł na boisko i złapał się za nos. Niemal od razu zajęli się nim lekarze ekipy z Phoenix.