W czwartek polski koszykarz przejdzie badanie rezonansem magnetycznym, ale nie wiadomo, czy nawet w przypadku dobrego wyniku lekarze podzielą optymizm Polaka. "Poczułem puknięcie, trzask w stopie i wiedziałem od razu, że to nie jest moja noga. Oczywiście, że mam siniaka, czuję ból, jednak lekarstwa działają całkiem dobrze. Myślę, że będę gotowy na sobotnie spotkanie z Sacramento. To moja opinia, bo lekarze twierdzą, że czeka mnie kilka dobrych dni odpoczynku, a może nawet dłużej niż tydzień" - powiedział Gortat portalowi "Arizona Sports". Do kontuzji Polaka doszło 48 sekund przed końcem pierwszej kwarty, gdy zebrał piłkę z bronionej tablicy po niecelnym rzucie Włocha Andrei Bargnaniego, a na jego prawą stopę przypadkowo nastąpił Amir Johnson. Gortat uchodził dotychczas za największego twardziela Suns. Zdarzyło mu się już grać z usztywnieniem dłoni, gdy tuż przed poprzednim sezonem doznał pęknięcia kciuka, a także z ochronnym plastrem na twarzy dwa dni po tym, gdy złamał nos w przypadkowym zderzeniu z kolegą z zespołu Steve'em Nashem. Ma obecnie najdłuższą w drużynie serię występów. Od kiedy w grudniu 2010 roku przyszedł do zespołu w Arizony, zagrał we wszystkich 182 jego meczach, a w 139 ostatnich w pierwszej piątce. Ewentualna nieobecność Gortata w piątkowym meczu z Sacramento Kings będzie kolejnym osłabieniem Suns pod koszem. W trzech najbliższych spotkaniach zabraknie bowiem Jermaine O'Neala, który opuścił drużynę ze względu na sprawy rodzinne. Jego córka miała w środę poważną operację na otwartym sercu. Koledzy z drużyny są świadomi, jak wiele traci zespół pod nieobecność polskiego środkowego. Najbardziej odczuł to Goran Dragić. "Zanotowałem sześć asyst w pierwszej kwarcie, gdy na parkiecie był Marcin. Po tym, jak zszedł nie miałem już żadnej. Zero do końca spotkania. Zespół nie grał w ogóle akcji typu pick-and-roll" - powiedział słoweński rozgrywający.