"Czarodzieje" wyrównali w tej sposób najdłuższą w sezonie serię kolejnych sukcesów. Na własnym parkiecie wygrali natomiast dziewięć z ostatnich 20 spotkań. Dla polskiego środkowego był to jednocześnie 180. mecz z dwucyfrowymi statystykami w dwóch elementach gry w jego dziewięcioletniej karierze w NBA, licząc także play-off (w tej fazie ma za sobą dziewięć takich spotkań). Mecz w hali Verizon Center miał dwa oblicza. W drugiej kwarcie słabo broniący i nieskuteczni w ataku gospodarze przegrywali już różnicą 18 punktów (28:46). Do przerwy udało im się zmniejszyć straty do 43:53. Wszystko odmieniło się w trzeciej kwarcie, w której podopieczni trenera Randy’ego Wittmana zdecydowanie poprawili defensywę, zmuszając rywali do strat i celniej rzucali. Wygrali tę część meczu 33:13, tracąc najmniej punktów w jednej kwarcie w całym sezonie. Jednym z bohaterów tej odsłony był Gortat, który zdobył w tym okresie 11 punktów. To po celnych rzutach łodzianina Wizards wyszli na pierwsze w meczu prowadzenie (61:60), a potem powiększyli je do ośmiopunktowej różnicy (68:60). W ostatniej kwarcie gospodarze kontrolowali sytuację na parkiecie, uzyskując w pewnym momencie najwyższą, 13-punktową przewagę (81:68). Polski jedynak w NBA grał w sobotę 33 minuty, trafił siedem z 10 rzutów za dwa punkty i jedyny wolny, miał dziewięć zbiórek w obronie i dwie w ataku, dwie asysty, stratę, blok i trzy faule. Był najlepiej zbierającym spotkania i uzyskał najwyższy w meczu wskaźnik plus/minus - gdy przebywał na parkiecie, jego drużyna wygrała ten fragment różnicą 23 pkt. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył John Wall - 24 (miał także 10 asyst). Markieff Morris dodał 17, a Otto Porter - 15. Najskuteczniejszymi graczami gości byli Carmelo Anthony i debiutujący w tym sezonie w NBA łotewski skrzydłowy Kristaps Porzingis - po 20 pkt. "Czarodzieje" z bilansem 34 zwycięstw i 35 porażek zajmują 10. miejsce w Konferencji Wschodniej i wciąż liczą się w walce o awans do play-off. W kolejnym meczu koszykarze z Waszyngtonu spotkają się z bardziej wymagającym rywalem. W poniedziałek zmierzą się na wyjeździe z Atlanta Hawks (41-29), trzecim zespołem na Wschodzie. Wyjazdowej porażki doznała najlepsza ekipa sezonu - Golden State Warriors. Broniący tytułu koszykarze z Oakland przegrali z San Antoniu Spurs 79:87. Bilans "Wojowników" wynosi 62 zwycięstwa i siedem przegranych. Ta porażka nie jest jednak sensacją, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki. "Ostrogi" również bardzo dobrze spisują się w bieżących rozgrywkach (59-10), są w nich niepokonani na własnym parkiecie (35-0), a ostatni raz przegrali z Warriors we własnej hali 14 lutego 1997 roku.Gospodarze nie pozwolili rywalom na trafienie do kosza w ostatnich dwóch minutach i 33 sekundach spotkania, rewanżując się im za porażkę z 25 stycznia.- Tym razem staraliśmy się zwolnić ich grę i starać się kontrolować wydarzenia - powiedział Tony Parker, doświadczony obrońca Spurs. - Myślę, że cała liga stara się ich rozgryźć. Nie mówię, że nam to się udało, ale było lepiej niż w ostatnim spotkaniu - dodał.LaMarcus Aldridge zdobył 26 punktów i dodał 13 zbiórek dla, a Kawhi Leonard 18 "oczek" i 14 zbiórek dla gospodarzy, którzy pozwolił największej gwieździe Warriors, Stephenowi Curry'emu, na zdobycie zaledwie 14 punktów, przy bardzo słabej skuteczności (4 z 18 z gry, w tym zaledwie 1 z 12 za trzy).- Spudłował kilka rzutów, które normalnie trafia, ale też musiał wykonać kilka z trudnych pozycji - wyrozumiały dla swojego zawodnika był Steve Kerr, trener gości. Spurs nie przegrali we własnej hali 44. kolejnego spotkania. Najdłuższą w historii NBA serią wygranych meczów przed własną publicznością mogą pochwalić się Warriors. "Wojownicy" wywalczyli na swoim parkiecie komplet punktów 50 razy z rzędu i cały czas pracują nad poprawieniem dorobku. Dwayne Wade z Miami Heat zdobył 24 punkty i przekroczył granicę 20 tysięcy "oczek" w karierze, a jego zespół wygrał u siebie pewnie z Cleveland Cavaliers 122:101. Koszykarz gości LeBron James rzucił 26 pkt, ale nie grał przez ostatnie 15 minut, kiedy zwycięstwo gospodarzy było już praktycznie pewne. Z kolei Russell Westbrook z Olkahoma City Thunder popisał się drugim triple-double (14 pkt, 11 zbiórek i 14 asyst) w ciągu dwóch wieczorów. Inny bohater tego spotkania Kevin Durant zdobył 33 pkt i miał 13 zbiórek, a ich zespół wygrał na wyjeździe z Indiana Pacers 115:111. Dla gospodarzy 45 pkt uzyskał Paul George. Westbrook już 14. raz uzyskał dwucyfrowy wynik w trzech najważniejszych statystykach. W jednym sezonie ta sztuka nie udała się nikomu od sezonu 1988/89, kiedy "Magic" Johnson dokonał tego 17 razy. Wyniki sobotnich meczów NBA: Charlotte Hornets - Denver Nuggets 93:101 Indiana Pacers - Oklahoma City Thunder 111:115 Detroit Pistons - Brooklyn Nets 115:103 Washington Wizards - New York Knicks 99:89 Miami Heat - Cleveland Cavaliers 122:101 Atlanta Hawks - Houston Rockets 109:97 Chicago Bulls - Utah Jazz 92:85 Memphis Grizzlies - Los Angeles Clippers 113:102 San Antonio Spurs - Golden State Warriors 87:79