To był 13. mecz w historii NBA, który do rozstrzygnięcia potrzebował co najmniej czterech dogrywek. Ostatni miał miejsce 25 marca 2012 roku, w Atlancie Hawks wygrali z Utah Jazz 139:133. "Byki" poprzednio tak długo grały w 1984 roku, kiedy pokonały Portland Trail Blazers. Pistons natomiast nigdy wcześniej tego nie doświadczyli. - Liczyliśmy na zwycięstwo. Nie ma znaczenia, czy gramy cztery dogrywki, czy żadnej. Najważniejsze jest to, że nie obroniliśmy własnej hali" - przyznał Jimmy Butler, który na parkiecie przebywał prawie 56 minut i zdobył 43 punkty. 26-letni strzelec mógł doprowadzić do piątej dogrywki, ale jego rzut równo z końcową syreną był niecelny. Derrick Rose zdobył dla Bulls 34 pkt, a Hiszpan Pau Gasol zanotował 30 pkt i 15 zbiórek. W zwycięskiej ekipie, oprócz Drummonda, świetnie grał Reggie Jackson - 31 pkt i 13 asyst. - Dla kibiców to był pewnie świetny mecz, ale dla mnie i prawdopodobnie dla trenera Bulls była to prawdziwa tortura - przyznał Stan Van Gundy, szkoleniowiec Pistons. Łącznie z przerwami spotkanie trwało trzy godziny i 24 minuty. 12 grudnia pierwszej i jak na razie jedynej w tym sezonie porażki doznali koszykarze Golden State Warriors. Obrońcy tytułu ulegli wówczas na wyjeździe Milwaukee Bucks 95:108. W piątek we własnej hali zrewanżowali się "Kozłom" i wygrali 121:112. Blisko tzw. triple-double był lider Warriors Stephen Curry. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) poprzedniego sezonu odnotował 26 pkt, 10 zbiórek i dziewięć asyst. Klay Thompson dołożył 27 pkt. W drużynie Bucks aż siedmiu zawodników zanotowało co najmniej 10 pkt, a najwięcej - 24 - Michael Carter-Williams. W odwrotnej sytuacji do Warriors jest zespół Philadelphia 76ers, który ma na koncie jedno zwycięstwo i 27 porażek. Tym razem we własnej hali uległ New York Knicks 97:107. "Szóstki" mogą zostać drużyną, która rozegra najgorszy sezon w historii NBA. Z powodu lokautu rozgrywki 2011/12 były skrócone z 82 do 66 spotkań, a Charlotte Bobcats zdołali wygrać tylko siedem meczów. Ciekawie było w San Antonio, gdzie zajmujący drugie miejsce na Zachodzie Spurs podejmowali mającą wysokie aspiracje ekipę Los Angeles Clippers. Dzięki świetnej czwartej kwarcie gospodarze wygrali 115:107. Przed ostatnią częścią gry to goście prowadzili trzema punktami. "Ostrogi" zaczęły ją jednak od zdobycia 11 punktów z rzędu. Uzyskanego prowadzenia już nie oddały. W zwycięskiej drużynie 26 pkt i 13 zbiórek uzyskał LaMarcus Aldridge. Dla przyjezdnych 27 pkt zdobył Chris Paul, a 25 dołożył Blake Griffin. W Miami natomiast spotkały się dwie czołowe drużyny Konferencji Wschodniej. Heat ulegli Toronto Raptors 94:108. DeMar DeRozan zdobył dla gości 30 pkt. Wśród pokonanych wyróżnił się Dwyane Wade - 21 pkt. Tylko 11 pkt zdobył dla Heat Chris Bosh. 31-letni skrzydłowy pierwsze siedem lat kariery spędził w Toronto. Na Florydę przeniósł się w 2010 roku. To była jego 13. konfrontacja z byłą drużyną i dopiero pierwsza porażka. Wyniki piątkowych meczów NBA: Boston Celtics - Atlanta Hawks 101:109 Chicago Bulls - Detroit Pistons 144:147 (po czterech dogrywkach) Dallas Mavericks - Memphis Grizzlies 97:88 Golden State Warriors - Milwaukee Bucks 121:112 Indiana Pacers - Brooklyn Nets 104:97 Miami Heat - Toronto Raptors 94:108 Minnesota Timberwolves - Sacramento Kings 99:95 Orlando Magic - Portland Trail Blazers 102:94 Philadelphia 76ers - New York Knicks 97:107 Phoenix Suns - New Orleans Pelicans 104:88 San Antonio Spurs - Los Angeles Clippers 115:107 Utah Jazz - Denver Nuggets 97:88